Idzie Wielka Smuta

Aktualizacja: 06.02.2017 07:20 Publikacja: 07.03.2001 20:40

Maklerzy, doradcy, analitycy i inni pracownicy pok-ów czy banków przekonają się na własnej skórze,

co w praktyce oznacza złowieszcze słowo ?redukcja zatrudnienia?, o której dotychczas mogli pisać w swoich raportach i analizach.

Towarzyskie pogaduszki, żarty, poklepywanie się po plecach... Kiedy ludzie pracujący na rynku kapitałowym spotykają się na branżowych imprezach, postronny obserwator mógłby odnieść wrażenie, że atmosfera jest wspaniała, a perspektywy jeszcze lepsze. Żarty żartami, a tak naprawdę nasz rynek kapitałowy, za przyczyną bierności decydentów, brnie coraz śmielej w czas Wielkiej Smuty.

Statystyki są przerażające ? przyznają ludzie z branży. Liczba faktycznie aktywnych rachunków w biurach maklerskich jest żenująco niska. Gdyby brutalnie zweryfikować liczby, którymi chwalą się poszczególne biura, mogłoby się okazać, że z mitycznego ?miliona z hakiem? zostałoby znacznie mniej. Zainteresowanie giełdą jest wciąż symboliczne w porównaniu z popytem na usługi bankowe czy ubezpieczeniowe. Fundusze inwestycyjne nadal nie są traktowane jako jakakolwiek alternatywa lokowania pieniędzy dla ciułaczy i drobnych inwestorów.

Brak tłumów klientów i tzw. globalizacja nie są wcale śmieszne, o czym przekonają się już wkrótce na własnej skórze pracownicy kilku biur maklerskich i banków. Zaczynają się właśnie zwolnienia. ?Pijarowcy? z objętych takimi akcjami instytucji zrobią wszystko, by zamiast określenia ?masowe zwolnienia?, media użyły terminu ?restrukturyzacja?, a w ostateczności ? ?redukcje? czy ?ograniczanie kosztów?. Zresztą, co za różnica. Skutek będzie taki sam.

Dlaczego tak się dzieje? Między innymi dlatego, że w światku politycznym giełda nie interesuje praktycznie nikogo. Trudno się zresztą dziwić, skoro niektórzy politycy przejawiają wręcz ostentacyjną wrogość do takich nauk, jak ekonomia czy matematyka. Celebra, akademie ku czci, przecinanie wstęg, chwalenie się sukcesami (realnymi ? rzadziej, mniemanymi i cudzymi ? najczęściej) ? oto, co nasi politycy lubią najbardziej. Bankiety, jakkolwiek są znakomitym miejscem do ubijania interesów, nie zastąpią ciężkiej pracy koncepcyjnej. A bez jasnych koncepcji i strategii decydentów w kłopotach może znaleźć się każda branża. Nawet modny (kiedyś...) światek kapitałowo-finansowy.

O tym, że mamy talent do fundowania sobie kryzysów na własne życzenie, świadczy także przykład z zupełnie innej branży ? motoryzacyjnej. Resorty gospodarki i finansów nie mogą uzgodnić procedury powstrzymania importu starych samochodów. Ów masowy napływ używanych ?wózków? pogrąża bowiem rozbudowywany w ostatnich latach przemysł motoryzacyjny w Polsce, sieci dealerskie i autoryzowane stacje obsługi. Tracą ludzie (bo już ruszyły zwolnienia także i w tej branży), traci budżet (nie ma profitów podatkowych z faktu sprzedaży nowych aut, poza tym oddaje kontrolę nad branżą cwaniakom z ?lewych? warsztatów), traci gospodarka (bo zmniejsza się jej aktywność). A ponoć motoryzacja miała być naszym kołem zamachowym... Budownictwo zresztą chyba także...

Mizeria branży finansowo--kapitałowej nie jest więc wyjątkiem. Bez przytomnych działań polityków Wielka Smuta może niepostrzeżenie ogarnąć całą gospodarkę. Na razie zaś mamy akademie ku czci. n

Łukasz Kwiecień

PARKIET

[email protected]

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?