Lepiej niech zbankrutuje

Aktualizacja: 06.02.2017 07:18 Publikacja: 13.03.2001 16:48

Od kilku tygodni na Śląsku demonstrują pracownicy Huty Katowice, domagając się, by banki umorzyły długi lub też dały dalsze kredyty na bieżącą działalność firmy.

Huta nie jest w stanie spłacić kredytu, jaki w 1998 r. uzyskała od konsorcjum pięciu banków. Kredyt ów (400 mln zł) pozwolił przed trzema laty złapać oddech i szukać inwestora, który wziąłby na siebie część problemów huty. Niestety, trwające kilka lat rozmowy z potencjalnymi inwestorami zakończyły się klapą, a stare długi ciążą coraz bardziej. Do spłaty pozostało jeszcze 357 mln zł, a wszystkie zobowiązania przedsiębiorstwa to 2,4 mld zł.

Zarząd huty prowadzi rozmowy z największymi wierzycielami, takimi jak PKP i Węglozbyt. Wszystko po to, by choć na chwilę złapać oddech. W styczniu pojawił się pomysł dokapitalizowania firmy kwotą 660 mln zł i przejęcia przez wierzycieli części jej akcji. Tymczasem strata netto wyniosła ok. 300 mln zł, co oznacza kurczenie się kapitału spółki. Według informacji podawanych przez zarząd HK, dla trwałej naprawy sytuacji potrzeba aż 1,086 mld zł. Dopiero taka suma pozwoliłaby dokończyć niezbędne inwestycje, spłacić najpilniejsze długi i stać się konkurencyjnym zakładem stalowym.

Rzecz jasna, taką opinię wyrażają ludzie zainteresowani tym, by huta nadal egzystowała. Wcale nie jestem przekonany, że jakakolwiek suma uzdrowi sytuację w spółce. Ma ona nadmiernie rozbudowaną część surowcową, brakuje zaś zakładów, przerabiających surowiec na wyroby o większej wartości dodanej.

Od lat zarządy Huty Katowice mają jeden pomysł na rozwiązanie swych problemów. Dajcie nam więcej pieniędzy na inwestycje, wówczas będziemy w stanie uzyskać rentowność. Ale nikt nie chce na te projekty pieniędzy wyłożyć, choćby dlatego, że na rynku nie ma miejsca na dodatkową produkcję stalową. Zresztą, przykład sąsiedniej i konkurencyjnej dla Katowic Huty Sendzimira pokazuje, że problemem jest nie brak środków na inwestycje, lecz niewłaściwe projekty. Sendzimir potrafił wyjść na prostą i uzyskać przyzwoitą rentowność, gdyż jego zarząd myślał o tym, jak znaleźć dla siebie miejsce na rynku, nie zaś o tym, skąd wyszarpać dodatkowe pieniądze na przetrwanie.

Ważne jest też pytanie, kto za długi huty zapłaci. Demonstrujący robotnicy wiedzą kto. Wznosili hasła: ?Oddłużyć hutę?, ?Żądamy miejsc pracy?, a także: ?Banki mordują hutę? i ?Znacjonalizować banki?. Te hasła dotykają sedna sprawy.

Kredyty, które w ostatnich latach przyznawano HK, miały uzasadnienie polityczne, a nie finansowe. Konsorcjum dało pieniądze tylko dlatego, że kredyt był częściowo gwarantowany przez państwo i państwo miało wiele do powiedzenia w bankach, które były dopiero w trakcie prywatyzacji. Na warunkach czysto komercyjnych huta kredytu by nie dostała, gdyż było jasne, że nie będzie w stanie go spłacić. Wypłacalność zależała od sukcesu rozmów z inwestorami. Istniało jednak ogromne ryzyko, że rozmowy zakończą się niczym, co rzeczywiście się stało.

Dziś wpływ państwa na banki jest znacznie mniejszy niż przed trzema laty, więc kurek z pieniędzmi dla huty został zakręcony. Hutnicy odczuwają to jako wielką niesprawiedliwość i prawidłowo dostrzegają istotę problemu. Gdyby banki były państwowe, nie byłoby problemu. Wystarczyłaby silna demonstracja, głodówka, okupacja gabinetu ministra i strumień pieniędzy znów by popłynął. Z banków prywatnych nie popłynie, nawet jeśli związkowcy wybiją szyby w ministerstwie czy w innej instytucji. Robotnicy o tym wiedzą, i dlatego ? z ich punktu widzenia słusznie ? domagają się nacjonalizacji banków. Na całe szczęście postulat ten jest nierealny.

Nacjonalizacja banków doprowadziłaby ponownie do tego, że przedsiębiorstwa byłyby finansowane ?miękko?. Nie odczuwałyby braku pieniędzy jako dolegliwości podstawowej. Mogłyby kontynuować produkcję, niezależnie od swej efektywności, kiepskiej jakości wyrobów i ponoszonych strat. Prywatne banki nie godzą się na ?miękkie? finansowanie i przedsiębiorstwo musi dostosować się do warunków rynkowych wice, a przede wszystkim jej pracowników, ?miękkie? finansowanie jest bardzo pożądane, ale prowadzi do katastrofy całej gospodarki. Szczupłe zasoby kapitałowe Polski zamiast trafiać do przedsiębiorstw efektywnych są topione w takich firmach, jak właśnie Huta Katowice. To jest jedną z przyczyn niższego wzrostu gospodarczego, problemów z deficytem fiskalnym i deficytem na rachunku bieżącym bilansu płatniczego. Huta Katowice wcześniej czy później musi upaść, gdyż od samego początku została niewłaściwie zaprojektowana. Lepiej, by upadła wcześniej ? mniejsze będą straty.

Witold Gadomski

publicysta ?Gazety Wyborczej?

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?