W rzeczywistości dyrektorzy zewnętrzni bywają jedynie ornamentariuszami, nadzorowane spółki nie przekazują im niezbędnych informacji o swojej działalności bądź nawet blokują dostęp do pewnych informacji, a tytularni jedynie członkowie rad nawet nie zabiegają o informacje dotyczące spółek, za których działalność w teorii ponoszą odpowiedzialność. Japan Post pobierała od klientów zawyżone składki za rozprowadzane przez nią masowo polisy ubezpieczeń na życie prowadzone przez ubezpieczyciela z grupy kapitałowej, Japan Post Insurance. Polisy nosiły nazwę Kampo (jak tradycyjna medycyna japońska) i to imię nadano skandalowi.
Japoński nadzór zakazał sprzedaży polis Japan Post Insurance przez trzy miesiące. Szefowie spółek konglomeratu złożyli rezygnacje ze skutkiem na 28 grudnia, co nie przyczyniło się do wyjaśnienia afery. Odsłonięto jedynie niektóre jej aspekty: brak przepływu informacji w ramach holdingu; przekonanie, że spółka holdingowa jedynie koordynuje współpracę spółek zależnych; wynikające z tego skrywanie przez spółki grupy ryzyka ich działalności, co prowadziło do zaniedbania analizy ryzyka i zarządzania nim na poziomie grupy; wykluczanie dyrektorów zewnętrznych z kręgu dopuszczonych do istotnych informacji; brak skłonności tychże do wnikliwego poznania nadzorowanych spółek.
Podobny był przypadek konglomeratu Toshiba w 2015 roku: tam jednak członkowie komitetu audytu, świadomi występujących nieprawidłowości, żądali wnikliwych analiz, jednak zostali zignorowani przez przewodniczącego rady dyrektorów. Lecz znowelizowane w 2019 roku prawo spółek doprecyzowało status i obowiązki dyrektorów. Japoński ekspert corporate governance Tadashi Kunihiro podsumował skandal grupy Japan Post stwierdzeniem, że występujące w tym przypadku samo powoływanie zewnętrznych członków rad dyrektorów i ustanawianie komitetów może tworzyć pozory silnego corporate governance, ale nie wystarczy, by skutecznie zarządzać ryzykiem.
W tym czasie inny kłopot, znacznie bardziej dotkliwy i głośny, sprawił Japończykom Carlos Ghosn, były wieloletni szef grupy Renault Nissan Mitsubishi. W zarządzanej przezeń korporacji zawiązano przeciw niemu spisek nie bez udziału czynników rządowych. Został spektakularnie zatrzymany, postawiono mu zarzuty, trzymano w areszcie w warunkach budzących sprzeciw prawników. Poddany systematycznym wielogodzinnym przesłuchaniom, namawiany do przyznania się do nadużyć, co miałoby poprawić jego sytuację, został później zwolniony do ścisłego aresztu domowego. Zwiał z niego w niewyjaśnionych zrazu okolicznościach, pojawił się w Libanie (ma tamtejsze obywatelstwo), gdzie nie dość, że ośmieszył Japończyków, to jeszcze im przecież ubliżył, porównując traktowanie go do zdradzieckiej napaści na Pearl Harbour (Amerykanie stosują pisownię Harbor, ale ja – jedynie pod tym względem! – trzymam z Ghosnem: od ćwierćwiecza jeżdżę autami Renault, a samochód określa świadomość). Nawet jeżeli Ghosn przekombinował, japoński wymiar sprawiedliwości stracił w oczach światowej opinii.
WWW.ANDRZEJNARTOWSKI.PL