Definicja ta nie wyjaśnia jednak podstawowego zagadnienia – relacji łączącej doradcę, akcjonariusza i spółkę. Na pierwszy rzut oka określenie „doradca akcjonariusza" sugeruje, że doradcą jest tylko ten, kto omawianą działalność świadczy na zlecenie i rzecz inwestora. W takim przypadku instytucja ta będzie co najmniej niszowa (jeśli nie martwa), niewiele jest bowiem podmiotów na polskim rynku, których profil odpowiadałby „proxy advisor". Ewentualne wątpliwości mogą dotyczyć doradców analizujących na zlecenie akcjonariuszy np. parytet wymiany przy połączeniach lub przejęciach spółek publicznych.
Z przepisów nie wynika jednak, że doradcę i akcjonariusza musi łączyć formalny związek. Można bronić stanowiska, że zlecającym czynności doradztwa oraz ich beneficjentem mogą być odrębne podmioty (np. spółka i akcjonariusz). Istnieje zatem ryzyko, że zlecenie przez spółkę publiczną podmiotowi działającemu na rynku relacji inwestorskich analizy informacji dotyczących działalności tej spółki celem przedstawienia ich akcjonariuszom w formie prezentacji przed podjęciem istotnych decyzji na walnym zgromadzeniu będzie czyniło z takiego podmiotu doradcę. To z kolei przełoży się na konieczność realizacji cyklicznych obowiązków informacyjnych, m.in. ujawnienia źródła pozyskiwanych informacji, cech modeli prowadzonych analiz, procedur gwarantujących jakość rekomendacji i kwalifikacji pracowników, kluczowych cech strategii głosowań czy sprzeczności interesów lub relacji biznesowych, które mogą mieć wpływ na przygotowanie przez niego badań.
Ponadto uznanie danego podmiotu za doradcę oznacza także obowiązki informacyjne podmiotów korzystających z jego usług. Opis sposobu korzystania z usług doradcy ma bowiem stanowić część corocznych sprawozdań z realizacji „Polityki dotyczącej zaangażowania", których obowiązek publikacji ciąży m.in. na funduszach pracowniczych, towarzystwach funduszy inwestycyjnych lub zakładach ubezpieczeniowych i reasekuracyjnych.
Sprowadzając rzecz do absurdu, można zadać pytanie, czy obowiązek ujawnienia nie powinien objąć de facto każdego przypadku skorzystania z analizy lub rekomendacji, dotyczącej spółki publicznej, sporządzonej przez domy maklerskie, i to niezależnie od tego, czy były one kierowane do konkretnego akcjonariusza czy nieokreślonego odbiorcy. Nie budzi przecież wątpliwości, że w pewnych okolicznościach zapoznanie się z taką rekomendacją może wpłynąć na wykonanie prawa głosu.
Dyrektywa 2017/828 wymaga także, aby każde naruszenie wymogów w niej określonych podlegało „wystarczająco odstraszającym i proporcjonalnym" sankcjom, pozostawiając ich szczegółowe uregulowanie państwom członkowskim. Wydaje się, że polskiemu ustawodawcy sztuka ta udała się jedynie częściowo – za nieopracowanie lub niepublikowanie dokumentacji opisanej powyżej sankcją karną zostały zagrożone podmioty korzystające z usług doradcy. I tak, podmioty obowiązane do prezentowania sprawozdań ze wspomnianej już „Polityki dotyczącej zaangażowania" podlegają karze grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do roku. Jednocześnie do kodeksu spółek handlowych nie wprowadzono przepisów penalizujących zaniechanie doradcy w tym zakresie, tym samym jego odpowiedzialność może oprzeć się na przepisach ogólnych, sankcjonujących np. nie zaniechanie publikacji wymaganych informacji, ale ogłaszanie danych fałszywych.
Konkludując, wprowadzone 30 listopada 2019 r. zmiany w k.s.h. stanowią kolejny symptom coraz silniejszego regulowania aktywności prywatnych podmiotów na rynku kapitałowym, gdzie naczelnym postulatem staje się transparentność i przejrzystość działania. Wydaje się jednak, że regulacje mające ten postulat realizować nie zawsze same spełniają takie kryteria, a praktyka obrotu – poszukując rozsądnej proporcji między transparentnością działania a ochroną know-how doradcy – pójdzie w kierunku wstrzemięźliwej realizacji nowych obowiązków informacyjnych.