Znając szczegółowe kryteria wskazane w taksonomii spółka powinna policzyć, jaki odsetek jej przychodów pochodzi z działalności zrównoważonej środowiskowo, czyli zgodnej z taksonomią. W idealnym świecie i w bardzo prostej spółce byłoby to może łatwe, ale przecież rzadko zdarza się, żeby spółka wytwarzała tylko jeden produkt, w jednym zakładzie produkcyjnym i jednym procesie technologicznym. W praktyce będzie to wymagało licznych obliczeń i weryfikacji wielu kryteriów. Na końcu tego procesu powinniśmy jednak otrzymać jedną liczbę, określającą np. że 62,5 proc. naszych przychodów w raportowanym roku było zgodnych z taksonomią. Dodatkowo trzeba podać rozbicie według sześciu celów określonych w rozporządzeniu, czyli ile procent przychodów pochodzi z działalności przyczyniającej się w istotny sposób do realizacji celu pierwszego, ile procent do celu drugiego itd. Wartości nie muszą się sumować do ogólnego odsetka zgodności z taksonomią, bo przecież jeden rodzaj działalności może przyczyniać się do realizacji więcej niż jednego celu środowiskowego.
To nie koniec. Podobną analizę należy przeprowadzić w odniesieniu do nakładów inwestycyjnych i w efekcie określić, jaki odsetek naszego CAPEX jest przeznaczony na przedsięwzięcia zgodne z taksonomią (podobnie jak w przypadku przychodów ogólnie i w rozbiciu na poszczególne cele). O te liczby zapytają nas fundusze. Nastąpi to najpóźniej na początku 2022 r., gdy będą one przygotowywały swoje raporty za poprzedni rok. Spodziewam się jednak, że wiele instytucji finansowych już wcześniej uprzedzi swoje spółki portfelowe, że będzie potrzebowało takich danych. A spółki z kolei powinny już pod koniec bieżącego roku być gotowe do odpowiedniego weryfikowania i kalkulowania swoich przychodów i nakładów inwestycyjnych w roku 2021.
Warto wspomnieć, że spółki zobowiązane do raportowania informacji niefinansowych muszą wyniki swoich obliczeń, czyli odsetek przychodów i CAPEX zgodnego z taksonomią podać w raporcie niefinansowym. Zapowiedziały to już wytyczne Komisji Europejskiej z 2019 r., a przypieczętowało rozporządzenie wprowadzając bezpośredni obowiązek. Dziś dotyczy on ok. 150 największych spółek giełdowych, ale zbliżająca się rewizja dyrektywy w sprawie raportowania ESG rozszerzy to grono. Wszystkie inne spółki będą z kolei musiały podać wyniki analiz funduszom. Dotyczy to oczywiście nie tylko spółek notowanych na giełdzie, ale też tych całkowicie prywatnych, jeśli w jakimkolwiek stopniu zainwestowały w nie, bezpośrednio lub pośrednio, fundusze. Pamiętajmy, że pod pojęciem „funduszy" rozumiem różne określone w rozporządzeniu osoby prawne, które inwestują w podmioty prowadzące działalność gospodarczą.
Fundusz po uzyskaniu danych z poszczególnych spółek powinien policzyć wyniki na swoim poziomie, ważąc je odpowiednio wartością środków zainwestowanych w poszczególne podmioty. Musi on to zrobić, podobnie jak spółki, na poziomie ogólnej zgodności z taksonomią, jak i w podziale na poszczególne cele. W idealnym świecie, gdyby wszystkie spółki terminowo przekazały swoje dane, byłoby to bardzo proste i sprowadzało się do automatycznych obliczeń. W praktyce jednak uzyskanie danych z wielu podmiotów może być niemożliwe lub trudne, zwłaszcza w pierwszych latach funkcjonowania taksonomii. Jej twórcy przygotowali jednak odpowiednie procedury do zastosowania w takiej sytuacji. Podobnie jak w medycynie, pierwsza z nich jest przyjemna i ma opłakane skutki, a druga bolesna, ale daje szanse na stopniowe wyzdrowienie.
Procedura przyjemna (dla funduszu i spółki) polega na tym, że działalność gospodarcza, o której fundusz nie uzyskał danych ze spółki, jest klasyfikowana jako niezgodna z taksonomią. Nakład czasu, pracy i kosztów wynosi zero, nie przeprowadzamy żadnych analiz i niczym się nie martwimy, przynajmniej do czasu. Dopóki na rynku są jeszcze środki na działalność gospodarczą szkodliwą dla środowiska naturalnego, takie postępowanie może się udać. Jednak strumień tych środków coraz szybciej wysycha i raczej prędzej niż później spółka usłyszy od pierwszego, a później od kolejnych funduszy, że nie mogą one zainwestować w jej akcje, bo środki od klientów przepłynęły do tych, które są w 30, 50 lub 100 proc. „zielone", czyli zgodne z taksonomią. W większości przypadków spółki nawet tego nie usłyszą, tylko zobaczą ex post, że kolejne fundusze wychodzą z ich akcjonariatu.