Ci, którzy wierzą w wartość, dywidendy, cash flow, czyli fundamenty. Nie zauważają zmiany. Fundamentalnej zmiany.
Zacznijmy od Tesli, bo trudniej o lepszy przykład. Już ponad 500 proc. wzrostu w tym roku, ponad 500 mld USD wyceny (więcej niż kilku największych producentów aut łącznie), a Elon Musk na drugim miejscu na liście najbogatszych ludzi świata. Ten sam Elon, który jeszcze na początku roku nucił na Twitterze „Toss a coin to your witcher", czym doprowadzał do ekstazy akcjonariuszy CD Projektu. Bańka? Łatwo powiedzieć, ale dla mnie to po prostu fundamentalna zmiana – producenci aut przyszłości to są spółki technologiczne, nie motoryzacyjne. Elon Musk to zrozumiał, podobnie jak kilku inwestorów instytucjonalnych (polecam absolutną gwiazdę tego roku za oceanem, czyli ARK Investment Management, żywy przykład, że różnorodność to nie tylko slogan piarowy). I niedoświadczone dzieciaki, które weszły na rynek kapitałowy. Reszta się przygląda i czeka, aż to pęknie. Czy się doczeka? Możliwe, bo każda seria się kiedyś kończy i każda inwestycyjna Kasandra prędzej czy później będzie miała swoje pięć minut. Obserwując Teslę, dochodzę jednak do wniosku, że fundamenty są nadal ważne, tylko że zmienia się ich definicja.
Marketing, marka, poczucie przynależności i identyfikowanie się ze spółką i jej produktami – to nowe fundamenty, DNA spółki. Wiem, to trudno policzalne, dlaczego pracę analityka finansowego i zarządzającego czeka duża zmiana. Zaskoczył ich świetny debiut Allegro na GPW (już trochę odbrązowiony), który pokazał, że branża i marka ma większe znaczenie niż „racjonalna" wycena i „tradycyjne" fundamenty. Pokazało to też odwołanie oferty publicznej Canal+, którego model biznesowy wyczerpuje się (przy okazji, to już drugie odwołane IPO w historii polskiego rynku dla podmiotu z ITI w nazwie). Udowodnił giełdowy debiut koreańskiego boys bandu Big Hit. Dowiedzie zaraz wejście na GPW youtubera Friza. Dowodzi też sama nauka.
Polecam lekturę „Popularity" Rogera Ibbotsona, który łączy klasyczne i behawioralne finanse, pokazując, że stały wpływ (premię) na wycenę może mieć właśnie popularność spółki. Czyli to, ile ma w sobie pierwiastka „Muska".
Nowym fundamentom sprzyja oczywiście era taniego pieniądza. Nie musisz się martwić o finansowanie i spłatę długów, bo pieniądz leży na ulicy. Nie ma sensu, żebyś wypłacał dywidendę (po co komuś spółka, która nie potrafi reinwestować gotówki po stopie wyższej niż zerowa na rynku?). Możesz się skupić na wizjonerstwie i innowacjach. I rynek docenia takie właśnie podmioty. Efekt uboczny? Prognozowanie i wycena stają się bardzo trudne. Choć zbliża się nowy rok, więc tradycyjnie dostaniemy zalew tekstów „10 spółek na 2021". Ludzie zawsze lubili proste wskazówki, więc i teraz będą klikać, choć mijający rok pokazał, że nie warto wierzyć w żadne prognozy. Nawet te moje.