Ich wprowadzenie miałoby niewątpliwy wpływ na poszerzenie oferty na naszym rynku. Z drugiej jednak strony pojawiają się niejasności co do wpływu REIT-ów na rynek mieszkaniowy oraz bezpieczeństwo inwestorów, w świetle dużej zmienności na naszym rynku nieruchomości. Na jesieni był już opracowywany projekt ustawy, został upubliczniony i krytyczne stanowisko Narodowego Banku Polskiego, obawiającego się negatywnych skutków dla bezpieczeństwa inwestorów i systemu bankowego, praktycznie zablokowało prace legislacyjne. Obecnie prace te rozpoczynają się właściwie od nowa. O ile wiemy, powstaje w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii zespół międzyresortowy, który ma się tym zajmować.
Pierwszy problem, jaki trzeba będzie rozstrzygnąć, to kwestia, czy ma to być model funduszu inwestycyjnego czy model spółki giełdowej. Zdaje się, że wszystko przeważa w stronę spółki giełdowej, choć fundusze inwestycyjne są znacznie bardziej nadzorowane, więc jeżeli obawy NBP szły w stronę bezpieczeństwa inwestycji, to pewnie fundusz zapewnia większe bezpieczeństwo.
Prof. Marek Wierzbowski, radca prawny, partner, kancelaria prof. Wierzbowski i Partnerzy.
Spółki giełdowe nie są pod specjalnym nadzorem, mają one rozległe obowiązki informacyjne, ale właściwie na tym się kończy. Na giełdzie są notowane akcje banków czy towarzystw ubezpieczeniowych, a więc instytucji, nad którymi jest zbudowany równolegle bardzo drobiazgowy nadzór branżowy. Projekt przewidywał tutaj analogicznie bardzo rozległy nadzór KNF nad REIT-ami, co w jakimś stopniu chroniłoby inwestorów. Ochrona wynikałaby nie tyle z faktu, że spółka jest spółką giełdową, ile z równoległego nadzoru instytucjonalnego.
Z kolei fundusze inwestycyjne poddane są dalej idącemu nadzorowi komisji, a ich konstrukcja wymaga współdziałania kilku podmiotów – istotny jest tu także nadzór wykonywany przez bank depozytariusza. Z drugiej strony kilka lat temu zabezpieczenia w zakresie funduszy inwestycyjnych powodowały, że czas na uzyskanie zezwolenia na działalność funduszu potrafił wynieść trzy lata, w sytuacji, gdy w Luksemburgu zajmuje to dwa tygodnie. To oczywiście jest przeszłość, o której dzisiaj możemy mówić niemal jak o pewnym dowcipie. Niemniej mimo tak drobiazgowego nadzoru towarzystwa funduszy inwestycyjnych były w stanie wygenerować znaczące straty dla inwestorów i uszczuplić zainwestowane przez uczestników pieniądze, a drugiej strony mamy aferę wokół inwestycji w papiery dłużne GetBacku – ryzyka zupełnie się więc nie uniknie.