Jakie są wasze doświadczenia po pierwszych raportowaniach zgodnie z CSRD i czy to są w ogóle faktycznie pierwsze raportowania? Tak naprawdę wiele spółek już wcześniej takie raporty tworzyło.
Na pewno było to bardzo duże wydarzenie dla raportujących przedsiębiorstw. O ile wcześniej faktycznie część raportowała kwestie zrównoważonego rozwoju, to do tej pory nie było jednych, powszechnie obowiązujących standardów. Nowe, europejskie standardy raportowania zrównoważonego rozwoju (ESRS) zostały wprowadzone w Unii Europejskiej. Mówimy o dużej grupie podmiotów, bo spółek w Polsce, które miały obowiązek raportowania za 2024 rok, jest około 150.
W PwC mieliśmy okazję pracować z kilkudziesięcioma podmiotami, zarówno w charakterze audytora, jak i przy projektach doradczych. Proces raportowania dla spółek, które wcześniej informowały o kwestiach ESG lub poddały się dobrowolnej atestacji w latach wcześniejszych, był znacznie mniej uciążliwy. Wiedziały one, jak się współpracuje z audytorem i jakiego rodzaju pytania zadaje.
Patrząc szerzej, nie był to przesadnie efektywny proces w pierwszym roku. Praktyka dopiero się kształtuje i na pewno w kolejnych latach będzie lepiej.
Co było największym problemem?
Pewne kwestie się powtarzały, przede wszystkim w dwóch obszarach. Pierwszym jest ocena podwójnej istotności, a drugim taksonomia.
Większość klientów zaczęła przygotowania wcześniej, ale mimo to, biorąc pod uwagę stopień komplikacji i brak jednoznacznych interpretacji, właściwie nie zdarzył się przypadek, żebyśmy jako audytorzy nie mieli większych czy mniejszych komentarzy do oceny podwójnej istotności.