Elwo, producent elektrofiltrów z Pszczyny, jest bankrutem. Do ruiny doprowadziły go opcje walutowe. Spółka podpisała umowy opcyjne z aż czterema bankami. Gdy euro taniało w szybkim tempie, był to dobry sposób na zabezpieczenie przychodów z eksportu. Ale w zamian trzeba było zobowiązać się do dostarczenia dwa, trzy razy większej ilości euro, gdyby wspólna waluta mocno podrożała. W drugiej połowie zeszłego roku czarny scenariusz się spełnił, a firma straciła płynność. Ogłosiła upadłość i ma być zlikwidowana.
[srodtytul]Nagła zmiana sytuacji[/srodtytul]
Dotychczas banki liczyły na odzyskanie części należności nie tylko dzięki ewentualnej sprzedaży przedsiębiorstwa lub jego majątku przez syndyka, ale i dzięki temu, że realizowało ono wiele intratnych kontraktów. Okazuje się jednak, że się przeliczyły.
Z naszych informacji wynika, że kontrakty przejął właściciel Elwo – giełdowe Rafako. Dotyczy to m.in. umów z Hitachi (60 mln euro), z Vattenfallem (13 mln euro), z Foster Wheeler (2,5 mln euro), z BOT Elektrownia Bełchatów (37,8 mln zł) oraz z Fortum Częstochowa (8,9 mln zł). Kontrakty są teraz tym korzystniejsze, że gwarantują większe przychody, licząc w złotych (w przeciwieństwie do obciążonego opcjami Elwo, giełdowe Rafako korzysta z osłabienia złotego). Jednocześnie koszty ich realizacji nie wzrosły. Podwykonawcą niektórych będzie... Elwo.
[srodtytul]Millennium pisze do syndyka[/srodtytul]