Jak podał w czwartek Narodowy Bank Polski, wąsko rozumiana podaż pieniądza, czyli tzw. agregat M1, który obejmuje gotówkę w obiegu oraz depozyty bieżące w bankach, wzrosła w maju o 2,7 proc. rok do roku, po zwyżce o 5,1 proc. w kwietniu. To najsłabszy wynik od 2012 r. Wtedy był to zwiastun silnego spowolnienia gospodarczego: w IV kwartale tamtego roku i I kwartale 2013 r. PKB Polski malał rok do roku, a w całym 2013 r. wzrósł o zaledwie 1,1 proc.
Teraz również, jak oceniają ekonomiści, hamowanie wzrostu podaży pieniądza zwiastuje spowolnienie i to prawdopodobnie potężniejsze niż przed dekadą. W ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu inflacji, M1 od marca gwałtownie maleje. W maju spadek sięgnął już 11,2 proc. rok do roku. Dla porównania, w 2012 r. wynosił maksymalnie 4,9 proc. rok do roku. Spadek realnej podaży pieniądza oznacza, że krążący w gospodarce pieniądz wystarcza na zakup coraz mniejszej ilości towarów i usług. To zaś powinno tłumić popyt w gospodarce.
Podaż pieniądza w szerokim sensie – tzw. agregat M3, który obejmuje gotówkę w obiegu, depozyty bieżące oraz depozyty terminowe o zapadalności do dwóch lat – wzrosła w maju o 7,6 proc. rok do roku po zwyżce o 8,2 proc. w kwietniu. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści przeciętnie szacowali średnio, że wzrost M3 zwolnił jedynie nieznacznie, do 8,1 proc. rok do roku.
Szybszy wzrost podaży pieniądza w szerokim sensie niż podaży pieniądza w wąskim sensie oznacza, że maleje tzw. preferencja płynności gospodarstw domowych i firm. Zamiast utrzymywać środki w gotówce i na rachunkach bieżących z przeznaczeniem na wydatki, uczestnicy życia gospodarczego przesuwają część pieniędzy na depozyty terminowe.