Millennium ma po I półroczu 512 mln zł straty netto w porównaniu z 72 mln zł zysku rok temu. To głównie efekt zawiązania w tym okresie 1,05 mld zł rezerw na ryzyko prawne hipotek frankowych. Gdyby nie one, grupa zanotowałaby 449 mln zł zysku netto.
Rezerwy puchną
W samym II kwartale Millennium – wbrew bardzo dobrym rezultatom biznesowym – także zanotowało stratę. Wyniosła zgodnie z oczekiwaniami 200 mln zł. To trzeci z rzędu ujemny kwartalny wynik banku. Rok temu miał 54 mln zł zysku, w I kwartale 311 mln zł straty. Gdyby nie rezerwy na franki (wyniosły 514 mln zł), miałby w II kwartale blisko 270 mln zł zysku netto.
O wysokości rezerw decydują trzy główne czynniki. Pierwszy to liczba toczących się spraw sądowych i potencjalnych przyszłych. Tu padły rekordy. W II kwartale liczba spraw sądowych dotyczących hipotek frankowych toczących się przeciwko Millennium wzrosła o prawie 1,8 tys. i na koniec czerwca było ich łącznie 8,57 tys. To największy kwartalny przyrost. Między styczniem a marcem było to 1,3 tys., a jeszcze w II kwartale 2020 r. niecałe 900 spraw. Czy bank spodziewa się, że kwartalny przyrost w przyszłości nadal będzie tak duży?
– Sporo zależy m.in. od działań promocyjnych kancelarii prawnych. Staramy się rozmawiać z klientami i zawierać ugody. Ostatnie orzeczenia Sądu Najwyższego czy TSUE były dla sektora bankowego nieco mniej niekorzystne niż poprzednie, więc to może przyczynić się do spadku napływu spraw sądowych. Jednak bardzo trudno prognozować zachowania klientów i liczbę nowych pozwów sądowych – mówi Joao Bras Jorge, prezes Banku Millennium. Wpływ może mieć też uchwała Izby Cywilnej Sądu Najwyższego w sprawie frankowej. Najbliższe posiedzenie jest zaplanowane na 2 września.