Całkowita ilość pieniędzy w amerykańskim systemie finansowym topnieje jak wiosenny śnieg. W ostatnich miesiącach podaż pieniądza M2 zmniejszyła się o 1,3 proc. w grudniu i o 1,7 proc. w styczniu. – Ponieważ nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło, nie wiemy, jaki byłby efekt, chociaż moje przeczucie mówi mi, że będzie to deflacja. Mniej pieniędzy goniących za podobną ilością towarów i usług oznacza mniejszą presję cenową – komentuje Ivan Martchev, strateg inwestycyjny w Navellier Private Client Group.
Skok M2 był przerażającym, ale koniecznym wzrostem podaży pieniądza w 2020 r., który spowodował niedawną inflację, a następnie dążenie do jej zakończenia poprzez zacieśnienie monetarne. Ponieważ w Waszyngtonie nie rozdają już tak łatwo pieniędzy, inflacja spadnie. – Nie zdziwiłbym się, gdyby do końca 2023 roku Fed martwił się o gospodarkę dużo bardziej niż o inflację w tej chwili. Fed lubi mówić, że nie ma silnej korelacji między wzrostem podaży pieniądza a inflacją, ale niedawny wzrost M2 o 26,9 proc. w ujęciu rok do roku w lutym 2021 r. jest mniej więcej dwa razy większy niż w przypadku trzech skoków inflacji od lat 70. do początku lat 80.
Jedynym powodem, dla którego inflacja nie była wyższa niż w latach 70., jest fakt, że gospodarka USA jest teraz o wiele bardziej cyfrowa, więc trudniej jest podnieść ceny. Mimo to, przy przerażających wąskich gardłach w łańcuchu dostaw podczas COVID, skok inflacji był nieunikniony. Inflacja byłaby niższa bez tych wąskich gardeł, ale wyższa niż przed COVID, biorąc pod uwagę lawinę gotówki rządowej, która weszła do systemu.