Zwraca uwagę, że krajowy rynek akcji podąża śladem bessy z lat 200–2009. – Zbieżność jest zaskakująco duża, a jej pełna realizacja oznaczałaby, że WIG wkracza dopiero w okres odpowiadający trzeciemu kwartałowi 2008 r. (!), czyli z opcją jeszcze sześciomiesięcznej bessy, przy czym najbardziej dotkliwa fala wyprzedaży byłaby dopiero przed nami. Jak wspomniałem wcześniej, kandydatów na tegorocznego „Lehmana” nie brakuje, choć trzeba uczciwie przyznać, że nawet bez czarnych łabędzi scenariusz dalszego schodzenia w dół krajowego rynku akcji należy przyjąć za bazowy – ocenia ekspert.
Jego zdaniem efekty zacieśniania polityki monetarnej w Polsce, choć się opóźniają, prowadzą krajową gospodarkę w objęcia recesji, a spadek PKB będzie napędzany przez słabość konsumpcji prywatnej oraz hamowanie inwestycji, zwłaszcza prywatnych. – Jeśli stanie się tak już w I kwartale 2023 r., to posiadacze akcji paradoksalnie zyskają powód do radości. Dla RPP będzie to bowiem sygnał, by powoli wycofywać się z procesu zacieśniania warunków monetarnych. Pamiętajmy, że historycznie od ostatniej podwyżki stóp do rozpoczęcia cyklu luzowania monetarnego mija przeciętnie pół roku. Cięcie stóp, np. na początku II kwartału 2023 r., nie byłoby zatem dla statystyków niczym szczególnym. Należąc do ich grona, trzymałbym się zatem scenariusza, w którym „okres przejściowy”, czyli czas finalizacji bessy po pierwszej obniżce stóp przez RPP, trwa nie dłużej niż trzy miesiące (jedynie w 2001 r. przeciągnął się on do pół roku) – wyjaśnia Kaźmierkiewicz.
Dlatego jego zdaniem w najbardziej optymistycznym scenariuszu bessa pozostanie z nami do kwietnia przyszłego roku. W mniej sprzyjających warunkach jej dno możemy zobaczyć dopiero na początku III kwartału 2023 r.
Bez zagranicy nie zajedziemy daleko
Problemem warszawskiej giełdy pozostaje wyraźna słabość na tle innych rynków akcji. Krajowe indeksy są w tym roku w czołówce najmocniej przecenionych wskaźników na świecie. Eksperci nie mają złudzeń, że presja negatywnych czynników, które skutecznie odstraszają inwestorów od naszego rynku akcji, będzie jeszcze przez jakiś czas ciążyć indeksom. – Obraz polskiego rynku akcji od początku roku nie napawa optymizmem. Słabość – największa od lat – jest ewidentna dla każdego inwestora, który jeszcze pozostał na rynku. Optymizm pocovidowy prysł wraz z podwyżkami stóp procentowych, a galopująca inflacja i słabnący złoty pokazuje stosunek zagranicy do naszego regionu. Tak długo, jak długo za wschodnią granicą będzie trwać konflikt, sytuacja może pozostawać bez zmian, a tendencja będzie spadkowa. W średnio- i długoterminowym horyzoncie wyceny akcji na szerokim rynku są już atrakcyjne, ale nadal brakuje chętnych na większe zakupy. Nastawienie do akcji jest bardzo słabe i wiele negatywnych sygnałów może być już widocznych w cenach – wskazuje Bartłomiej Zalewski, dyrektor ds. produktów inwestycyjnych Alior Banku. Jego zdaniem trudno jednak będzie o zwyżki na warszawskiej giełdzie bez odbicia na głównych światowych parkietach, na co w obliczu nadchodzącej recesji raczej szybko się nie zanosi. – Rynki zagraniczne powinny wyznaczyć trend, za którym moglibyśmy podążać. Jednakże może się okazać, że w obliczu nadchodzącego spowolnienia na pozytywne zmiany będziemy musieli poczekać dłużej – uważa ekspert.
Spojrzenie techniczne
Po ostatnim odbiciu indeksów pod względem analizy technicznej sytuacja głównych indeksów warszawskiej giełdy nie rysuje się całkiem pesymistycznie. – Na początku bieżącego tygodnia WIG20 odbił się od dolnego ograniczenia średnioterminowego kanału spadkowego, rodząc nadzieję na rozpoczęcie silniejszej korekty. Na wykresie najpierw pojawiła się świeca z długim dolnym cieniem, a następnie długa biała, sugerująca dalszy ruch w górę. Niestety, kolejne sesje przyniosły konsolidację. Niekoniecznie jednak musi ona oznaczać trwałe zakończenie odbicia – uważa Przemysław Smoliński, analityk BM PKO BP. Zauważa, że choć nasz rynek wewnętrznie nie wykazuje zbyt dużej siły, to jednak jest już mocno wyprzedany i wydaje się, że w obecnej chwili inwestorzy czekają na dalszy rozwój sytuacji na giełdach za oceanem. – Jeśli S&P 500 podejmie dalsze korekcyjne zwyżki, z wysokim prawdopodobieństwem można się ich spodziewać również i u nas. Jeśli jednak amerykańskie indeksy powrócą do spadków, to trudno mieć nadzieję, że nasz rodzimy rynek się im oprze – przyznaje.