Jednym z ciekawszych wydarzeń ubiegłego tygodnia, jeśli chodzi o dane makro, był najnowszy odczyt wskaźnika Ifo obrazującego nastroje niemieckich przedsiębiorców. Wyskok do 109,3 pkt został rzecz jasna powszechnie zinterpretowany jako sygnał, że firmy u naszego największego partnera handlowego optymistycznie patrzą w przyszłość.
Jak zwykle jednak przy okazji nowych szczytów optymizmu pojawia się przewrotne pytanie o to, jak długo uda się podtrzymać dotychczasową korzystną tendencję. Obecnie pytanie to jest tym bardziej na czasie, że wskaźnik Ifo został wywindowany do poziomu wyższego nawet niż w połowie 2007 r., czyli w okresie, w którym gospodarki osiągały kres swych możliwości, a rynki akcji dotarły do punktu krytycznego i później stopniowo wkraczały w bessę.
[srodtytul]Wskaźniki optymizmu niebezpiecznie wysoko[/srodtytul]
Być może analiza nastrojów przedsiębiorców nie jest zaliczana do grona klasycznych narzędzi stosowanych przez inwestorów giełdowych, ale w podobnym duchu można traktować najnowsze odczyty uznawanego jak najbardziej za klasykę wskaźnika nastrojów analityków amerykańskich, autorstwa firmy badawczej Investors Intelligence. Wskaźnik Bull/Bear, obrazujący proporcję między odsetkiem byków i odsetkiem niedźwiezi” wśród analityków, w ostatnich tygodniach zagalopował się do poziomu 2,78 (co oznacza, że odsetek optymistów jest 2,78 raza większy od odsetka pesymistów), po czym ostatnio zaczął spadać (najnowsza wartość to 2,58).
Nowe kilkumiesięczne szczyty wskaźnika same w sobie nie byłyby powodem do wszczynania alarmu (w końcu poziom optymizmu rośnie już od końca sierpnia – wówczas wskaźnik wynosił zaledwie 0,78), gdyby nie to, że w ujęciu historycznym wartości te stały się dość niebezpieczne z punktu widzenia kontrariańskiego (zakładającego działanie wbrew opinii rynkowej większości).