Nie milkną echa poniedziałkowej decyzji o zawieszeniu handlu. Ona faktycznie była koniecznością?

To, co wydarzyło się w poniedziałek na warszawskiej giełdzie, było w dużej mierze efektem rekordowego zainteresowania handlem na naszym rynku. Patrząc jednak od strony czysto technicznej, już w pierwszej części dnia mieliśmy do czynienia z bardzo dużą zmiennością, co przełożyło się na ogromną liczbę operacji na zleceniach – nie tylko ich składania, ale także modyfikacji i anulowania. Było to w dużej mierze związane z działaniem strategii algorytmicznych, w tym animatorów rynku, które w warunkach podwyższonej zmienności generują znacząco więcej operacji. Od rana obserwowaliśmy, że liczba tych operacji przekracza nie tylko średnie wartości, ale nawet poziomy z rekordowego piątku 4 kwietnia. Po południu było już jasne, że zbliżamy się do granicy przepustowości systemu. Istniało realne ryzyko, że na koniec sesji system może zostać w pełni obciążony, co z kolei mogłoby zagrozić jego stabilności. Dlatego, aby temu zapobiec, podjęliśmy decyzję o czasowym zawieszeniu handlu – lepiej było zatrzymać sesję na godzinę, niż ryzykować problemy z działaniem systemu transakcyjnego.

Wybraliście mniejsze zło? Odbiór waszej decyzji był jednoznacznie negatywny.

Nie traktowałbym tego w kategoriach „wyboru zła”. Podjęliśmy świadomą decyzję, której celem było zapewnienie integralności rynku oraz równego dostępu wszystkim uczestnikom rynku do systemu. Naszym zdaniem komunikacja tej decyzji również została przeprowadzona w sposób właściwy. Sytuacja była bardzo dynamiczna, dlatego pierwszy komunikat musiał być krótki i „na gorąco”. Zależało nam, by szybko poinformować rynek, a dopiero po zakończeniu sesji – kiedy mieliśmy pewność, że wszystko przebiegło zgodnie z planem – mogliśmy pozwolić sobie na bardziej szczegółowe wyjaśnienia. Taki był układ: najpierw bezpieczeństwo i skuteczna realizacja sesji, potem – szerszy kontekst i odpowiedzi na pytania, które się naturalnie pojawiły. Staliśmy w poniedziałek przed realnym ryzykiem niedokończenia sesji. A to oznaczałoby konieczność rozważenia, czy sesję trzeba anulować i to byłby znacznie poważniejszy problem. Warto zauważyć, że zawieszenia notowań wystąpiły w ostatnich dniach również na innych giełdach – m.in. w Japonii czy Korei Południowej. To pokazuje, że w sytuacjach ekstremalnej zmienności, takie incydenty mogą się po prostu zdarzyć. Nie ukrywam, że odbyliśmy rozmowy z niektórymi uczestnikami rynku – zwracając uwagę, że ich strategie algorytmiczne w nadzwyczajnym stopniu obciążają nasz obecny system. Ale mamy też przygotowane rozwiązania pośrednie. Możemy np. przesunąć zasoby systemowe z mniej obciążonych rynków na rynek kasowy. Zastanawiamy się także, czy obecny model opłat w wystarczający sposób odzwierciedla rzeczywiste koszty korzystania z naszej infrastruktury. To wydarzenie jasno pokazało nam, że musimy więcej inwestować w rozwój infrastruktury i zwiększenie przepustowości systemu. Teraz naszym podstawowym działaniem i celem jest zmiana systemu transakcyjnego, która ma nastąpić 10 listopada.

Czytaj więcej

GPW tłumaczy zawieszenie handlu: "Stabilność handlu mogła zostać zachwiana"

Czy gdyby sytuacja z ponadprzeciętnością ilością operacji na zleceniach się powtórzyła, GPW ma narzędzia by nie doszło znów do zawieszenia notowań, czy czekałaby nas powtórka?

Tak, jak wspomniałem – już pracujemy nad zwiększeniem przepustowości systemu, m.in. poprzez przesunięcie zasobów z mniej obciążonych segmentów rynku. Potrzebujemy na to jeszcze kilku dni, ale to działanie znacząco poprawi naszą elastyczność w razie podobnych sytuacji. Planujemy kolejne rozmowy z uczestnikami rynku, przede wszystkim z algotraderami, którzy w poniedziałek intensywnie „testowali” rynek – często modyfikując zlecenia, ale niekoniecznie je realizując. Oczywiście mamy świadomość, że algotraderzy pełnią ważną rolę, generując płynność i zawężając spready, natomiast chcemy nawiązać z nimi bliższy dialog i wspólnie wypracować rozwiązania, które zapewnią stabilność działania systemu także w warunkach skrajnej zmienności.

Nasz rynek padł ofiarą własnego sukcesu?

W pewnym sensie – tak. Rekordowe zainteresowanie handlem i wysoka aktywność inwestorów to oczywiście pozytywne zjawiska, ale niosą też wyzwania natury technologicznej. Analizujemy teraz dokładnie, z jakim rodzajem aktywności uczestników rynku mieliśmy do czynienia w poniedziałek. Z drugiej strony przyglądamy się też naszemu cennikowi. Obecnie, po przekroczeniu pewnego progu liczby zleceń, opłaty nie są już naliczane. Pytanie, czy ten model nadal jest optymalny – i to będzie przedmiotem dalszych analiz.