Analitycy są zgodni w jednym: ten rok będzie trudny dla gospodarek i rynków Europy Środkowo-Wschodniej. Często słychać porównania z fatalnym przełomem 2008 i 2009 r., gdy światowy kryzys mocno uderzył w nasz region, prowadząc do silnej deprecjacji walut poszczególnych krajów, dużych spadków indeksów giełdowych i recesji we wszystkich krajach poza Polską. – Z pozoru lista czynników, które będą wpływały na Europę Środkowo-Wschodnią w 2012 r., jest podobna do tej z lat 2008 i 2009. Są na niej: recesja w strefie euro, negatywny, uderzający we wzrost gospodarczy, wpływ powiązań bankowych z Europą Zachodnią, powiązania finansowe wrażliwe na awersję inwestorów na ryzyko. Jednakże obecna sytuacja jest inna niż w latach 2008–2009, a na liście czynników ryzyka pojawiły się: wymuszone przez regulacje delewarowanie w systemie bankowym, zwiększone prawdopodobieństwo rozpadu strefy euro i mniejsze pole manewru dla polityki pieniężnej i fiskalnej. Co prawda region jest obecnie pod wieloma względami w lepszej sytuacji niż trzy lata temu, ale wstrząsy są potencjalnie większe, mają bardziej strukturalną naturę, a państwa regionu nie mają na nie wpływu – wskazuje Peter Attard Montalto, analityk z banku Nomura.
– Prognoza dla regionu na 2012 r. jest prosta. Będzie on prawdopodobnie zakładnikiem co najmniej czterech negatywnych trendów zewnętrznych: globalnego delewarowania, światowego spowolnienia wzrostu gospodarczego, osłabienia walut oraz błędów popełnianych przez decydentów w Europie i USA – uważają analitycy banku Morgan Stanley.
Wielkie spowolnienie
Nasz region zostanie uderzony przez kryzys zadłużeniowy w strefie euro na kilka sposobów. Większość z nich już zaczynamy odczuwać. – Słabszy wzrost w strefie euro przekłada się na mniejszy popyt na dobra eksportowe z Europy Środkowo-Wschodniej. Niepokoje w eurolandzie prowadzą też do osłabienia światowego apetytu na ryzyko, co zmniejsza napływ kapitału na rynki wschodzące. Ponadto sektor bankowy Europy Zachodniej musi przejść przez proces delewarowania, co może doprowadzić do wycofywania kapitału z Europy Środkowo-Wschodniej i w efekcie do dalszego zmniejszenia aktywności gospodarczej – wyjaśnia Gillian Edgeworth, ekonomistka z banku UniCredit.
Recesja rozpoczynająca się w Europie Zachodniej zostanie przywleczona również do części państw Europy Środkowo-Wschodniej. Te, które jej się oprą, i tak doświadczą spowolnienia gospodarczego. Bardziej zagrożone gospodarczą dekoniunkturą są te państwa naszego regionu, które są bardziej zależne od eksportu. Te, które mają tak jak Polska silny rynek wewnętrzny, mniej są narażone na wstrząs tego rodzaju. – Duże gospodarki: Turcja, Polska i Rosja, będą przewodziły pod względem wzrostu PKB. Słowenia, Chorwacja i Węgry mogą znowu wpaść w recesję. Wiele innych państw (m.in. Czechy, Rumunia, Bułgaria i Słowacja) będą walczyły o to, by osiągnąć tempo wzrostu gospodarczego zbliżone do 2 proc. – prognozuje Edgeworth.
Wyjątkiem od tej reguły mogą się okazać państwa bałtyckie – a więc gospodarki bardzo małe. Według prognoz Komisji Europejskiej najszybciej rozwijającym się krajem w całej Unii będzie w 2012?r. Litwa. Wzrost gospodarczy ma tam wynieść aż 3,4 proc. Nieco mniejszy będzie w Estonii, gdzie sięgnie 3,2 proc. Na Łotwie może wynieść natomiast 2,5 proc., czyli tyle, ile KE prognozuje dla Polski. Fenomen wzrostu w państwach bałtyckich jest najczęściej tłumaczony przez analityków tym, że kraje te mocniej od reszty regionu odczuły pierwszą fazę kryzysu. Ich PKB spadał w 2009 r. w dwucyfrowym tempie. Państwa te były zmuszone również do przeprowadzenia bolesnych reform fiskalnych. Teraz wciąż mamy tam do czynienia z odbiciem po ciężkim kryzysie. W odróżnieniu np. od Czech i Polski największą falę cięć budżetowych i podwyżek podatków mają już za sobą, a ich kondycja fiskalna jest o wiele lepsza niż większości krajów naszego regionu.