Jednym z najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia w sferze analizy fundamentalnej była publikacja grudniowych danych o produkcji przemysłowej w naszym kraju. Odczyt okazał się niezły. Roczna dynamika produkcji wyniosła 7,7 proc. Niemal taki sam wynik (7,6 proc.) daje wygładzenie danych za pomocą 3-miesięcznej średniej kroczącej. W tym drugim przypadku dynamika utrzymała się na poziomie najwyższym od ośmiu miesięcy. Tezę o niezłej kondycji przemysłu potwierdzają także podawane przez GUS dane „odsezonowane". W tym przypadku było jeszcze lepiej – wzrost sięgnął bardzo przyzwoitej liczby 9,5 proc., co jest osiągnięciem najlepszym od 10 miesięcy.
Informacje te zdają się stać w zupełnej sprzeczności z tym, co dzieje się na warszawskim parkiecie. W grudniu roczna dynamika WIG wyniosła minus 20,8 proc. i była najniższa od 30 miesięcy. Może to być o tyle zaskakujące, że na dłuższą metę dynamika WIG jest mocno dodatnio skorelowana z dynamiką produkcji.
Na jednym z wykresów widać, że rozbieżność między kierunkiem zmian w przemyśle i na giełdzie pogłębia się już od sierpnia ub.r. Dynamika produkcji rośnie, dynamika WIG pogrążyła się w spadkach. Ta pierwsza powiększyła się od końca lipca łącznie o 3,8 pkt proc. (dane wygładzone za pomocą 3-miesięcznej średniej), ta druga zmniejszyła się o 33 pkt proc.
Coś tu nie gra
Taka ujemna korelacja jest zjawiskiem zupełnie nietypowym, wręcz anormalnym. Normą jest bowiem silna dodatnia zależność (oba wskaźniki poruszają się w tym samym kierunku). Rzućmy okiem na dane sięgające znacznie dalej wstecz. Przykładowo w okresie od lutego 2009 r. do marca 2010 r. wzrostowi dynamiki WIG o 123,6 pkt proc. (z –51,2 do +72,4 proc.) towarzyszyło podniesienie się dynamiki produkcji o 21,5 pkt proc. (z –11,4 do +10,1 proc.). Z kolei np. w okresie bessy od lipca 2007 r. do lutego 2009 r. załamanie dynamiki WIG o 105 pkt proc. było dodatnio skorelowane ze spadkiem dynamiki produkcji o 19,4 pkt proc. (kluczowe dla tych rozważań jest zrozumienie, że cały czas mowa jest o zmianach rok do roku). Te przykłady potwierdzają, że obecnie coś tu nie gra. Teoretycznie przemysł powinien być na progu recesji, co usprawiedliwiałoby wcześniejsze bardzo słabe zachowanie kursów akcji. Skoro tak jednak nie jest, a nasza gospodarka dzielnie broni się przed recesją „importowaną" z Europy Zachodniej, to może jednak giełda zdecydowanie „przestrzeliła" w swych pesymistycznych projekcjach?
Czy rynek akcji znów będzie górą?
Warto sprawdzić, czy wskazówki co do interpretacji rosnącej rozbieżności znaleźć można gdzieś w przeszłości. Okazuje się, że z bardzo podobnymi anomaliami mieliśmy do czynienia całkiem niedawno – na przełomie lat 2007/2008. W okresie od sierpnia 2007 r. do lutego 2008 r. roczna dynamika WIG załamała się (runęła z +53,9 do –3,5 proc.), podczas gdy dynamika produkcji jak gdyby nigdy nic podniosła się z +8,3 do +10,7 proc. Taka sytuacja skłoniła wówczas niejednego ekonomistę do twierdzeń, że na giełdzie panują strachy na Lachy, niemające nic wspólnego z korzystną sytuacją gospodarczą. Sęk w tym, że kolejne miesiące przyznały jednak rację giełdzie. Maj 2008 r. przyniósł drastyczną weryfikację optymistycznych zapatrywań, kiedy dynamika produkcji spadła do poziomu najniższego od 31 miesięcy. Przemysł podążył ścieżką zgodną z tym, co już wcześniej wydarzyło się na giełdzie.