System Janukowycza mocno trzeszczy

W tle kryzysu politycznego daje o sobie znać poważny kryzys gospodarczy. Niezależnie od tego, kto będzie rządził, będzie miał trudne zadanie.

Publikacja: 07.12.2013 16:26

Na kijowskim Majdanie Niezależności doszło do największych protestów od 2004 r.

Na kijowskim Majdanie Niezależności doszło do największych protestów od 2004 r.

Foto: Archiwum

Ukraińcy mają prawo być wściekli. Na szczycie w Wilnie nie doszło do podpisania oczekiwanej przez większość narodu umowy o stowarzyszeniu ich kraju z UE, co doprowadziło do masowych i ostro pacyfikowanych przez milicję protestów w Kijowie. Prezydent Wiktor Janukowycz, który pod naciskiem Rosji „zawrócił z europejskiej drogi", ze względu na swoje autorytarne zapędy jest coraz częściej porównywany z dyktatorem sąsiedniej Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. Na domiar złego kraj jest pogrążony w kryzysie gospodarczym. PKB skurczył się w trzecim kwartale o 0,4 proc. (licząc kwartał do kwartału), po spadku o 0,5 proc. w trzecim kwartale. To już trzecia techniczna recesja od 2008 r. – Gospodarka przechodzi z jednej recesji w drugą i znajduje się w długoterminowej stagnacji. Rządowa polityka mająca na celu pobudzanie wzrostu poniosła klęskę – twierdzi Aleksander Walczyszin, analityk z ukraińskiej firmy Investment Capital Ukraine.

Model rozwoju dochodzi do kresu

O ile w 2011 r. PKB Ukrainy wzrósł o 5,2 proc., o tyle w 2012 r. już tylko o 0,2 proc. Dosyć optymistyczne prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówią, że tegoroczny wzrost wyniesie 0,3 proc., a przyszłoroczny 1,5 proc. Ewentualne ożywienie gospodarcze jest w dużej mierze zależne od czynników zewnętrznych – popytu na ukraińską stal, węgiel i surowce rolne na światowych rynkach. Popyt ten został latem zaburzony, gdyż Rosja rozpoczęła wojnę handlową przeciwko Ukrainie, za pomocą administracyjno-celnych szykan, ograniczając napływ ukraińskich towarów na swój rynek. Cel tej demonstracji był jasny: miała skłonić Kijów do tego, by nie podpisywał umowy o stowarzyszeniu z UE.

Kreml miał powody do obaw, gdyż w ostatnich latach Ukraina w coraz bardziej dynamiczny sposób uniezależniała się od rosyjskiej gospodarki, a zbliżała do Zachodu. W 2012 r. jej eksport sięgał 69 mld USD, z czego 17,5 mld USD przypadało na kraje Unii Europejskiej, a 17,6 mld USD na Rosję. Import z UE wyniósł wówczas 27,6 mld USD, a z Rosji (nie licząc ropy i gazu) 27,5 mld USD – przez dwa lata zmniejszył się o 9 mld USD. Kijów wykazywał też coraz większe zainteresowanie projektami, mającymi zmniejszyć zależność przemysłu od rosyjskich surowców energetycznych, m.in. wydobyciem krajowego gazu łupkowego. Ukraińscy oligarchowie byli żywo zainteresowani szerszym otwarciem kraju na wymianę handlową z Zachodem, gdyż nie uśmiechała im się wizja wejścia do Unii Celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem – struktury, w której Kreml i rosyjscy oligarchowie dyktowaliby im warunki. Wojna handlowa wypowiedziana naszemu sąsiadowi przez Kreml była więc środkiem mającym zdyscyplinować Janukowycza i oligarchów.

Błędem byłoby jednak zwalać dekoniunkturę gospodarczą na Ukrainie tylko na czynniki zewnętrzne – rosyjską wojnę handlową i słaby popyt na ukraińską stal w osłabionej przez  kryzys Europie Zachodniej. Obecna recesja to również skutek spadku inwestycji krajowych, co jest jedną z pochodnych tego, że administracja Janukowycza nie tylko nie zdołała zreformować gospodarki, ale również cofnęła wiele standardów do czasów sprzed pomarańczowej rewolucji.

– Jeszcze przed wprowadzeniem rosyjskich sankcji handlowych ukraińska gospodarka była w ciężkiej sytuacji, co odzwierciedlały recesja, wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących i deficyt budżetowy, zmniejszające się rezerwy walutowe i wrażliwy sektor bankowy. Problemy Ukrainy są spowodowane zarówno trudną sytuacją na rynku jej produktów eksportowych, takich jak metale, pogarszającymi się terms of trade, ale także latami błędów w polityce ekonomicznej. Próby reform przeprowadzane przez administrację Janukowycza i poprzednie „pomarańczowe" i „błękitne" ekipy zawiodły – wskazuje Timothy Ash, szef działu analiz rynków wschodzących w Standard Banku.

W opinii wielu ekspertów prezydent Janukowycz jest przede wszystkim eksponentem interesów oligarchii ze Wschodu kraju i dba o to, by w jej rękach znalazła się jak największa część gospodarki. – Stworzono warunki do pełnej monopolizacji wszystkich sfer produkcji i usług na Ukrainie. Nic się nie poprawi, jeśli nie zostanie zmienione podejście do regulacji gospodarczych. Obecnie największym problemem gospodarki Ukrainy nie jest już światowy kryzys, ale monopolizacja różnych branż oraz brak praworządności – te dwa czynniki, które przekładają się na stagnację, gorsze perspektywy rozwoju kraju oraz pogorszenie wszelkich wskaźników gospodarczych. Sądy pracują nie po to, by bronić interesów państwa, ale by ochraniać interesy określonych grup ludzi, którzy niestety uznają swój interes za interes państwa. Ten brak poszanowania dla praworządności jest największą barierą dla rozwoju kraju. Deregulacja, o której mówi się od wielu lat i która zajęła dużo miejsca w programie obecnego prezydenta Janukowycza, jest tylko mydleniem oczu. To walka z korupcją prowadzona tak, aby jej nie zwalczyć. Korupcja się nasila, a jednocześnie dostęp biznesu do źródeł finansowania ogranicza się do spełnienia jednego kryterium: bliskości wobec władzy – mówiła kilka miesięcy temu w wywiadzie dla „Parkietu" Oksana Prodan, deputowana ukraińskiej partii UDAR.

Ucieczka przed bankructwem

Kryzys widać również w ukraińskim systemie finansowym. Co prawda kurs hrywny był w tym roku dosyć stabilny (ukraińska waluta osłabła wobec dolara o mniej niż 2 proc.), ale jest to głównie zasługą interwencji przeprowadzanych przez Narodowy Bank Ukrainy. Nasz wschodni sąsiad, podobnie jak inne rynki wschodzące, znalazł się pod presją w związku ze spekulacjami dotyczącymi ograniczania przez amerykański Fed programu QE3. Walka w obronie kursu hrywny kosztowała więc bank centralny wiele: od początku roku do końca sierpnia jego rezerwy spadły o 12 proc., do 21,7 mld USD. Nie wystarczyłyby one do sfinansowania trzymiesięcznego importu. Agencja S&P obniżyła na początku listopada rating kredytowy Ukrainy o jeden stopień, do poziomu B-, czyli takiego, jaki ma Grecja. Rynek postrzega naszego sąsiada jako kraj ryzykowny. Koszt CDS dla Ukrainy wynosi   1,1 tys.  pkt bazowych, czyli więcej niż w przypadku Cypru.

Krajowi mógłby pomóc kredyt z MFW, ale rozmowy o 15 mld USD wsparcia jak dotąd nie przyniosły rezultatów. MFW domaga się bowiem od Ukrainy m.in. poważnych cięć budżetowych i  podwyżek cen gazu dla gospodarstw domowych. Spełnienie żądań Funduszu mocno uderzyłoby w popularność Janukowycza. Pomoc z MFW i UE teoretycznie mogłaby skłonić ukraińskie władze do ustępstw politycznych i sprawić, że kraj powróciłby na tory integracji z Zachodem. Fundusz nie chce jednak dawać złego przykładu innym, przyznając pieniądze krajowi, który nie będzie przekształcał gospodarki według jego wskazań. – Państwa z peryferii strefy euro, takie jak Grecja czy Cypr, na pewno spytałyby, czemu kraj spoza UE dostaje pomoc finansową bez konieczności zaciskania pasa. Taka pomoc byłaby też źle przyjęta przez opinię publiczną na Zachodzie, gdzie społeczeństwa muszą się zmagać z oszczędnościami fiskalnymi. Czemu administracja mająca kiepskie dokonania, jeśli chodzi o trzymanie się demokratycznych norm, miałaby dostać tani kredyt pomocowy? – wyjaśnia Ash.

Bez rozwiązania kryzysu politycznego Ukraina nie wyplącze się więc z kryzysu gospodarczego. Sytuacja wciąż jest jednak dalece niepewna. Opozycji nie powiodła się próba odwołania premiera Mykoły Azarowa, nie zyskały odzewu (przynajmniej na razie) próby skłonienia obu stron konfliktu do podjęcia rozmów okrągłego stołu. W dniu zamknięcia tego wydania „Parkietu" antyrządowe protesty na ulicach Kijowa wciąż trwały, a opozycja (domagająca się m.in. przedterminowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich) nie wykluczała przeprowadzenia strajku generalnego. Władze starały się brać opozycję „na przeczekanie", nie decydując się na ostateczną pacyfikację. Analitycy wskazywali, że siłowe stłumienie protestów byłoby dla Ukrainy najgorszym rozwiązaniem – pogorszyłoby wizerunek kraju w oczach inwestorów i zamknęłoby na pewien czas możliwość dogadania się administracji Janukowycza z UE. Biorąc pod uwagę, że działania Kijowa zdołały wcześniej zirytowaćrównież Kreml (co wywołało wojnę handlową),     pozycja prezydenckiej ekipy wydaje się mocno zagrożona, a kraj gotowy do zmian.

Dlaczego ukraińska gospodarka jest ważna dla Polski

Spółki z Ukrainy stanowią największą grupę zagranicznych firm notowanych na warszawskiej GPW. Indeks WIG-Ukraine zrzesza 11 emitentów (od początku roku wskaźnik ten stracił, m.in. ze względu na sytuację polityczną u naszego sąsiada ponad 20 proc.) Inwestycje na Ukrainie posiadają takie polskie spółki jak: Barlinek, Rovese, Plast-Box, Śnieżka czy  Serinus Energy. Ukraina to również nasz ważny partner handlowy. Obroty handlowe między oboma krajami wyniosły w ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2013 r. 3,06 mld USD. Polski eksport na Ukrainę wyniósł wówczas 2,17 mld USD. Kraj ten znajduje się na dziewiątej pozycji w zestawieniu największych odbiorców polskich dóbr.  Umowa stowarzyszeniowa z UE, gdyby została podpisana, mogłaby się przyczynić do zwiększenia wzajemnej wymiany handlowej.

W Polsce pracują setki tysięcy Ukraińców (dokładne dane nie są znane, gdyż wielu z nich pracuje na czarno). Na Ukrainie zaś mieszka od 144 tys. do 900 tys. Polaków, a liczba osób mających polskie korzenie jest szacowana nawet na 3 mln.     hk

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?