Ukraińcy mają prawo być wściekli. Na szczycie w Wilnie nie doszło do podpisania oczekiwanej przez większość narodu umowy o stowarzyszeniu ich kraju z UE, co doprowadziło do masowych i ostro pacyfikowanych przez milicję protestów w Kijowie. Prezydent Wiktor Janukowycz, który pod naciskiem Rosji „zawrócił z europejskiej drogi", ze względu na swoje autorytarne zapędy jest coraz częściej porównywany z dyktatorem sąsiedniej Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. Na domiar złego kraj jest pogrążony w kryzysie gospodarczym. PKB skurczył się w trzecim kwartale o 0,4 proc. (licząc kwartał do kwartału), po spadku o 0,5 proc. w trzecim kwartale. To już trzecia techniczna recesja od 2008 r. – Gospodarka przechodzi z jednej recesji w drugą i znajduje się w długoterminowej stagnacji. Rządowa polityka mająca na celu pobudzanie wzrostu poniosła klęskę – twierdzi Aleksander Walczyszin, analityk z ukraińskiej firmy Investment Capital Ukraine.
Model rozwoju dochodzi do kresu
O ile w 2011 r. PKB Ukrainy wzrósł o 5,2 proc., o tyle w 2012 r. już tylko o 0,2 proc. Dosyć optymistyczne prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówią, że tegoroczny wzrost wyniesie 0,3 proc., a przyszłoroczny 1,5 proc. Ewentualne ożywienie gospodarcze jest w dużej mierze zależne od czynników zewnętrznych – popytu na ukraińską stal, węgiel i surowce rolne na światowych rynkach. Popyt ten został latem zaburzony, gdyż Rosja rozpoczęła wojnę handlową przeciwko Ukrainie, za pomocą administracyjno-celnych szykan, ograniczając napływ ukraińskich towarów na swój rynek. Cel tej demonstracji był jasny: miała skłonić Kijów do tego, by nie podpisywał umowy o stowarzyszeniu z UE.
Kreml miał powody do obaw, gdyż w ostatnich latach Ukraina w coraz bardziej dynamiczny sposób uniezależniała się od rosyjskiej gospodarki, a zbliżała do Zachodu. W 2012 r. jej eksport sięgał 69 mld USD, z czego 17,5 mld USD przypadało na kraje Unii Europejskiej, a 17,6 mld USD na Rosję. Import z UE wyniósł wówczas 27,6 mld USD, a z Rosji (nie licząc ropy i gazu) 27,5 mld USD – przez dwa lata zmniejszył się o 9 mld USD. Kijów wykazywał też coraz większe zainteresowanie projektami, mającymi zmniejszyć zależność przemysłu od rosyjskich surowców energetycznych, m.in. wydobyciem krajowego gazu łupkowego. Ukraińscy oligarchowie byli żywo zainteresowani szerszym otwarciem kraju na wymianę handlową z Zachodem, gdyż nie uśmiechała im się wizja wejścia do Unii Celnej z Rosją, Białorusią i Kazachstanem – struktury, w której Kreml i rosyjscy oligarchowie dyktowaliby im warunki. Wojna handlowa wypowiedziana naszemu sąsiadowi przez Kreml była więc środkiem mającym zdyscyplinować Janukowycza i oligarchów.
Błędem byłoby jednak zwalać dekoniunkturę gospodarczą na Ukrainie tylko na czynniki zewnętrzne – rosyjską wojnę handlową i słaby popyt na ukraińską stal w osłabionej przez kryzys Europie Zachodniej. Obecna recesja to również skutek spadku inwestycji krajowych, co jest jedną z pochodnych tego, że administracja Janukowycza nie tylko nie zdołała zreformować gospodarki, ale również cofnęła wiele standardów do czasów sprzed pomarańczowej rewolucji.
– Jeszcze przed wprowadzeniem rosyjskich sankcji handlowych ukraińska gospodarka była w ciężkiej sytuacji, co odzwierciedlały recesja, wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących i deficyt budżetowy, zmniejszające się rezerwy walutowe i wrażliwy sektor bankowy. Problemy Ukrainy są spowodowane zarówno trudną sytuacją na rynku jej produktów eksportowych, takich jak metale, pogarszającymi się terms of trade, ale także latami błędów w polityce ekonomicznej. Próby reform przeprowadzane przez administrację Janukowycza i poprzednie „pomarańczowe" i „błękitne" ekipy zawiodły – wskazuje Timothy Ash, szef działu analiz rynków wschodzących w Standard Banku.