Analitycy witali 2019 r. z pewnym niepokojem. Spodziewali się, że po dobrym dla wielu globalnych giełd 2018 r. następne 12 miesięcy powinno przynieść bardziej skromne stopy zwrotu. Niektórzy spodziewali się końca amerykańskiej hossy. Ich prognozy okazały się jednak zbyt konserwatywne. Amerykańskie indeksy giełdowe (i nie tylko one) poszły w górę bardziej, niż spodziewali się optymiści. S&P 500, Dow Jones Industrial, Nasdaq Composite czy niemiecki DAX biły rekord za rekordem. Analitycy nie nadążali z aktualizacjami prognoz. Choć wojna handlowa ożywiała obawy inwestorów przed globalną recesją, to jednak sytuacja gospodarcza na świecie nie okazała się tak zła, jak można się było spodziewać. Z odsieczą rynkom ruszyły banki centralne, obcinając stopy i sięgając po programy skupu aktywów. Oddaliła się też groźba twardego brexitu oraz zaostrzenia amerykańsko-chińskiej wojny handlowej. Sytuacja na rynkach stała się więc „aż za dobra". Analitycy zaczynają 2020 r., zastanawiając się, jak daleko może ta fala optymizmu pociągnąć jeszcze indeksy. Z pewnością myślą też o tym, kiedy nastąpi korekta.
A jednak zwyżki?
S&P 500 zaczynał 2019 r. na poziomie wynoszącym około 2,5 tys. pkt, a kończył na zbliżonym do 3,2 tys. pkt. Mediana prognoz analityków, zebranych w połowie grudnia przez agencję Bloomberga, mówi, że na koniec 2020 r. powinien on wynosić 3350 pkt. To oznaczałoby wzrost o około 5 proc. Mało imponujący w porównaniu z tymi z ostatnich lat i sugerujący sporą korektę w ciągu roku. Ale jednak przewidywania wciąż mówią o wzroście. Największym optymistą jest John Stoltzfus, strateg Oppenheimera, który spodziewa się wzrostu tego indeksu do końca 2020 r. do 3500 pkt, czyli zwyżki o 9 proc. Największy pesymista, Mike Wilson z Morgan Stanley, przewiduje spadek S&P 500 do 3000 pkt, czyli o 6 proc. Mniej optymizmu widać w prognozach strategów dotyczących niemieckiego indeksu DAX. O ile w grudniu wskaźnik ten dochodził do 13200 pkt, to mediana przewidywań mówi, że zakończy on 2020 r. na poziomie 13500 pkt. Kolejne rekordy zostaną więc pobite, ale roczny wzrost wyniesie mniej niż 1 proc. Najwięksi optymiści – analitycy Bank of America – spodziewają się zwyżki o prawie 9 proc., do 14600 pkt. Najwięksi pesymiści mówią o spadku do 12000 pkt, czyli o ponad 10 proc. Dosyć słabo wyglądają natomiast prognozy dla paneuropejskiego indeksu Stoxx Europe 600. Mediana mówi o jego spadku do końca roku o około 1 proc., najbardziej optymistyczna prognoza o zwyżce o 4,6 proc., a najbardziej pesymistyczna o spadku o 9 proc.
Od 1950 r., po każdym roku, w którym S&P 500 zyskiwał co najmniej 20 proc., średnie jego stopy zwrotu przez następne 12 miesięcy wynoszą 11,2 proc. Jedynie w 17 proc. przypadków następujące 12 miesięcy przynosi przecenę na rynku. Są więc spore szanse na to, że hossa nie skończy się w 2020 r.
Niektórzy eksperci widzą jeszcze całkiem spore pole do wzrostów, pomimo że hossa trwa już przecież ponad dziesięć lat. – Myślimy, że jest pozytywny scenariusz, w którym zobaczymy wzrost o 20 proc. w porównaniu z obecnymi poziomami. Jeśli patrzymy wstecz, to naszym zdaniem mamy do czynienia z pokoleniowym rynkiem byka. Myślimy, że mamy do czynienia z cyklem 30-letnim, a mamy za sobą fantastyczne 10 lat – powiedział w wywiadzie dla CNBC Andy Sieg, szef Merrill Lynch Wealth Management.
Preferencje regionalne
Kluczowym wydarzeniem dla rynków powinny być wybory prezydenckie w USA oraz poprzedzająca je kampania. Wiązać się z tym będą również negocjacje handlowe z Chinami (a także inne ogniska zapalne w wojnach handlowych). Zarówno Fed, jak i Europejski Bank Centralny powinny nadal prowadzić politykę wspierającą wzrost gospodarczy. Ryzyko recesji oddaliło się w ostatnich miesiącach zarówno w USA, jak i w Europie.