Pomysł ten przedstawił dzisiaj Jacek Jastrzębski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, podczas dorocznego spotkania organizowanego przez Związek Banków Polskich – wynika z naszych informacji.
Cofnąć się w czasie
- Wszyscy zdajemy sobie dzisiaj sprawę z tego, że nie można już dłużej biernie czekać na dalszy rozwój sytuacji, w tym linii orzeczniczej sądów unijnych i krajowych. Uważam, że osiągnięcie kompromisu w tej sprawie przyniesie finalnie korzyść wszystkim stronom - stwierdził Jastrzębski.
Rozwiązanie problemu według UKNF musi uwzględniać interesy klientów, jak i bezpieczeństwo sektora oraz powinno zapewnić poczucie sprawiedliwości kredytobiorcom złotowym, którzy nie mogą znaleźć się w gorszej pozycji, niż gdyby przed laty zdecydowali się na hipotekę walutową. Dlatego punktem odniesienia do oferowania ugód przez banki powinna być ekonomika kredytu złotowego, zaciąganego w tym samym czasie, kiedy zaciągany był kredyt walutowy. - Innymi słowy, takim punktem odniesienia byłby kredyt złotowy, oprocentowany według odpowiedniej stopy referencyjnej WIBOR, powiększonej o marżę stosowaną dla kredytów złotowych w czasie, w której udzielony został kredyt walutowy - argumentował Jastrzębski.
Czytaj także: Porównanie kredytu frankowego i złotowego
Zostałaby więc sporządzona symulacja ile kosztowałby klienta kredyt złotowy zaciągnięty przed laty, gdy zaciągany był faktyczny walutowy. Szacunki bazowałyby na prawdziwych kredytach i warunkach wtedy oferowanych. Weźmy na przykład kredyt uruchomiony 1 stycznia 2008 r. na 30 lat o wartości 300 tys. zł (marże 1,3 proc., spread walutowy 2 proc., kurs CHF – 2,16 zł). Kredyt w złotych kosztował do tej pory klienta 240 tys. zł, a do spłaty jest jeszcze 210 tys. zł. Z kolei frankowicz zapłacił już 260 tys. zł, ale pozostało mu do spłaty – z powodu umocnienia franka – aż 350 tys. zł. Im niższy kurs zaciągnięcia, tym większą korzyść z zamiany kredytu na złote może odnieść frankowicz.