W sierpniu banki udzieliły 24,6 tys. kredytów mieszkaniowych wartych 8,2 mld zł – wynika z danych udostępnionych „Parkietowi" przez Biuro Informacji Kredytowej. Pod względem wartości ustanowiony został nowy rekord. To szósty miesiąc z rzędu, gdy sprzedaż przekracza 7,5 mld zł.
Nieco mniej wniosków
Rok do roku liczba kredytów wzrosła o 53 proc., a wartość o 80 proc. W porównaniu z lipcem podpisano o 3 proc. więcej umów, kwota urosła o 5 proc. Wielki wzrost rok do roku to w dużej mierze efekt niskiej bazy spowodowanej pandemicznymi perturbacjami. Popyt wtedy się cofnął ze względu na obawy klientów o pracę i przyszłe dochody, banki na podwyższone ryzyko zareagowały, zaostrzając warunki stawiane klientom np. w zakresie formy zatrudnienia czy wymaganej wysokości wkładu własnego, więc podaż także była ograniczona. Opanowanie pandemii i poprawa gospodarcza skłoniły banki do poluzowania polityk kredytowych, dzięki czemu klientom było łatwiej uzyskać finansowanie.
O skali hipotecznej hossy może świadczyć fakt, że sprzedaż w ostatnich miesiącach jest większa niż w przedpandemicznym 2019 r. o 30–45 proc. Tylko przez trzy ostatnie miesiące banki „wykręciły" wynik zaledwie o 20 proc. mniejszy niż w całym I półroczu 2019 r. – Niewątpliwie źródłem tak dobrej koniunktury na rynku hipotek jest zarówno duży popyt, jak i większa skłonność banków do udzielania kredytów, zwłaszcza wysokokwotowych – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK.
Częściowo za wielką sprzedaż odpowiada odłożony i niezaspokojony podczas pandemii popyt. W sierpniu i lipcu liczba wniosków o kredyty mieszkaniowe, składane przez klientów, wyniosła odpowiednio 43,1 tys. i 41,9 tys., czyli już wyraźnie mniej niż bliskie rekordowych 56 tys. z marca i 51 tys. z kwietnia. Jednak po ośmiu miesiącach liczba wniosków jest o 30 proc. wyższa niż w analogicznym okresie 2020 r. i o 20 proc. niż w tym samym czasie 2019 r., trudno więc tylko realizacji niezrealizowanego popytu przypisywać wielką sprzedaż.