Jeśli rano można było mówić o sprzyjającym otoczeniu dla złotego, to jak nazwać to, co działo się po południu? Nasza waluta znów zaczęła się mocno umacniać. Wobec dolara zyskiwała nawet około 0,9 proc. i tym samym amerykańska waluta wyceniana była na 3,97. Euro traciło 0,3 proc. i kosztowało 0,3 proc. 

Za ruch ten odpowiada przede wszystkim to co na szerokim rynku działo się z dolarem i główną parą walutową EUR/USD. Ta poszła wyraźnie w górę i przebiła poziom 1,08. Powodem tego był wyjątkowo słaby odczyt indeksu ISM dla usług w Stanach Zjednoczonych. Złe dane są zaś traktowane jako dobre dane, bo przynajmniej w teorii przybliżają pierwszą obniżkę stóp procentowych w USA.

Złoty silny też dzięki RPP

Tym razem więc otoczenie okazało się sprzymierzeńcem złotego. Nim też pozostaje RPP, która w środę pozostawiła stopy procentowe na niezmienionym poziomie. - Niechęć do redukcji kosztu pieniądza polskich władz monetarnych kontrastuje z poczynaniami coraz większej liczby banków centralnych, nie tylko gospodarek wschodzących. Stopy ścięto już w Eurolandzie, Szwajcarii, Szwecji i Kanadzie. Zdecydowane redukcje kontynuowane są w Czechach i na Węgrzech, ale także Chile i Brazylii. W tym kwartale spodziewamy się rozpoczęcia luzowania również w USA i Wielkiej Brytanii. Nastawienie RPP w takich okolicznościach wyrasta na najsilniejszy argument przemawiający za silnym złotym. Jest on tym bardziej żywotny, że władze monetarne trzymają się jastrzębiej retoryki pomimo niższej od założeń inflacji. Sprawia to, że polska waluta zachowuje atrakcyjność odsetkową, realne stopy procentowe nie powinny powracać do wartości ujemnych — wskazuje Bartosz Sawicki, analityk firmy Cinkciarz.pl