Mechanizm był dosyć prosty. Zbyt wysokie ceny ropy przekładały się na inflację, co z kolei dyskontowały obligacje poprzez wzrost rentowności, a te, gdy stawały się zbyt wysokie, zaczynały dławić indeksy akcji. Jest to duże uproszczenie, natomiast sam mechanizm spisywał się ostatnimi czasy nieźle. Jakie wnioski na podstawie cen ropy możemy wyciągnąć dla trwania hossy? W czwartek dowiedzieliśmy się, że PKB w USA urósł o 1,3 proc., wyraźnie poniżej szacunków, pokazując słabość tamtejszej gospodarki, a ropa taniała trzecią sesję z rzędu. Dodatkowo kraje OPEC+ zgodziły się na dobrowolne cięcia produkcji o 2 mln baryłek dziennie. Wydaje się, że cięcia podaży powinny wspierać notowania, jednak często występują one na słabym rynku ropy.

W ub.r. ropa WTI zaliczyła rajd od końca czerwca do końca września z 68 USD do 94 USD za baryłkę. Jeśli cena ropy co najmniej utrzymałaby się na obecnym poziomie siedemdziesięciukilku dolarów, to wejdziemy w sprzyjające „okienko” czasowe, gdzie wysoka baza cen ropy z ub.r. może spowodować pozytywne zaskoczenia niższymi od oczekiwań odczytami inflacji w USA, poprawić nastroje decydentów i przechylić szalę pierwszej obniżki na wrzesień. Jeśli ten scenariusz by się zmaterializował, to po dokończeniu korekty może nas czekać wakacyjny ruch wzrostowy na giełdach, szczególnie w drugiej części lata.