Jednak nie wystarczą one, przynajmniej na razie, aby zniwelować efekt obaw o podaż ropy. Obawy te wynikają z kilku czynników. Pierwszym są skutki wojny w Ukrainie w postaci sankcji narzuconych na Rosję m.in. przez kraje europejskie. Pod koniec maja zapadła decyzja o wygaszaniu importu ropy do Unii Europejskiej z Rosji, co skutkuje koniecznością pozyskiwania surowca z innych źródeł.
Kolejnym czynnikiem pozytywnie wpływającym na ceny ropy naftowej są problemy ze zwiększaniem jej produkcji w państwach OPEC+. O ile w ostatnim czasie rozszerzony kartel zadecydował o przyspieszeniu tempa wzrostu wydobycia ropy, o tyle w praktyce wielu sygnatariuszy porozumienia naftowego nie może sobie pozwolić na istotne zwiększenie wydobycia. Pomijając Rosję, w innych państwach wyzwaniem jest przestarzała infrastruktura (Nigeria, Angola) lub konflikty wewnętrzne (Libia).
W krótkoterminowej perspektywie obawy związane z podażą ropy naftowej są uzasadnione. Niemniej wysokie ceny surowca już zaczęły negatywnie przekładać się na popyt na paliwa, co będzie wpływało na ich ceny. Warto jednak pamiętać, że po sezonie letnim zapewne zaczną pojawiać się obawy związane z podażą i zapasami surowców energetycznych w Europie przed sezonem zimowym.