Raporty z prognozami dla gospodarki (i nie tylko) zawierają zwykle ocenę niepewności, czyli wykaz czynników, które mogą sprawić, że rzeczywistość ułoży się inaczej. Niekiedy progności starają się też szacować, jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia tych czynników. Te fragmenty rzadko kiedy budzą zainteresowanie czytelników, a i sami autorzy wolą akcentować konkretne prognozy – szczególnie jeśli mają szansę przebić się przez informacyjny szum – niż swoje wątpliwości. Obecny sezon prognostyczny jest pod tym względem wyjątkowy.
Ekonomiści nie boją się przyznać, że przewidywania na 2022 r. są obarczone wyjątkowo dużą niepewnością. Zespół z PKO BP, którego prognozy na 2021 r. pod wieloma względami okazały się najcelniejsze, swój noworoczny raport zatytułował nawet „Po omacku". Jego pierwszy akapit brzmi: „Musimy z pokorą przyznać, że naszym przewidywaniom na 2022 r. towarzyszy dużo mniejsze przekonanie niż rok temu prognozom na 2021 r., mimo że były one wówczas skrajne na tle przedziału rynkowych oczekiwań". To znamienne, bo po dwóch absolutnie nieprzewidywalnych latach, gdy najpierw aktywność w globalnej gospodarce załamała się pod wpływem pandemii – wydarzenia bez precedensu we współczesnej historii – a następnie żywiołowo się odbiła, najbliższy rok miał już być powrotem do normalności.
– Mamy mocne poczucie, że niepewność jest większa niż nawet w ostatnich, pandemicznych latach. Tym razem nasze prognozy są bliskie przeciętnych, ale czujemy się jak dzieci we mgle. Tak wielu pytań dotyczących mechanizmów funkcjonowania gospodarki w Polsce nie było od czasu transformacji ekonomicznej, a na świecie od czasu szoku energetycznego z lat 70. XX w. – powiedział Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP, w trakcie noworocznej debaty „Parkietu" (jej pełny zapis opublikujemy za tydzień). – Jaka będzie polityka fiskalna? Nie wiemy. Polityka pieniężna? Niepewna. Uwarunkowania geopolityczne? Niejasne. Notowania surowców? Nieprzewidywalne. Zachowanie konsumentów w reakcji na inflację? Trudno powiedzieć – wtórował mu Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Na to wszystko nakłada się jeszcze pandemia. W 2021 r. kolejne fale zachorowań na Covid-19 w coraz mniejszym stopniu hamowały wzrost aktywności w polskiej gospodarce, a większość ekonomistów zakłada, że tak samo będzie w 2022 r. Nie można jednak wykluczyć, że nowe warianty koronawirusa, np. omikron, jeśli będą groziły przeciążeniem służby zdrowia, będą wymuszały przywracanie daleko idących restrykcji, które ponownie sparaliżują gospodarkę.
Sfera realna pod wpływem inflacji
Zostawiając pandemię na boku, największą zagadką jest ścieżka inflacji, która akurat ma wyjątkowo duże znaczenie dla procesów w realnej gospodarce. Od inflacji zależał będzie kształt polityki pieniężnej, ale też – w pewnym stopniu – polityki fiskalnej. To będzie miało przełożenie na popyt konsumpcyjny, który będzie też pod bezpośrednim wpływem wzrostu cen, a także na popyt na nieruchomości. Decyzje Rady Polityki Pieniężnej będą też w dużej mierze determinowały kurs złotego, który jest istotny dla wyników handlu zagranicznego, ale też ma przełożenie na inflację, co domyka krąg niepewności.