Czy w dalszym ciągu uważa Pani, że stopa procentowa powinna być istotnie wyższa niż dzisiaj?
Od jesieni 2023 wiedzieliśmy, że stopa referencyjna 6,75 proc. nie sprowadza inflacji do celu (2,5 proc. +/- 1 pkt proc. - red.) . Wskazywały na to wszystkie kolejne projekcje NBP. Stopa 7,75 proc. dawała szansę, na sprowadzenie inflacji do celu w czasie, który nie osłabia wiarygodności banku centralnego. Tymczasem Rada obniżyła stopy. Ostatnie projekcje, sporządzane już przy tych niższych stopach, pokazują, że cel może osiągniemy gdzieś na końcu dwuletniego okresu. Ten cel ciągle nam ucieka.
Wydaje się, że szanse na powrót inflacji do celu nawet przy obecnych stopach ostatnio rosną. Nawet najnowsza projekcja nie doceniła tempa spadku inflacji.
To, że dzisiaj inflacja jest poniżej 2,5 proc. rocznie, nie oznacza, że inflacja jest w celu NBP. Tak jeszcze długo nie będzie. Inflacja zmalała, bo wbrew wzorcom sezonowym obniżyły się ceny żywności, a dzięki mocnemu złotemu nadal niższe niż przed rokiem są ceny paliw. Nie ma żadnej gwarancji, że te dwa nadzwyczajne efekty będą się utrzymywały. Ważniejsze jest jednak to, że nieustabilizowane pozostają te procesy cenowe, na które wpływ stóp procentowych jest największy. Przejawem tego jest szybki wciąż wzrost cen usług i podwyższony wzrost cen towarów nieżywnościowych. I to jest problem, który widzieliśmy już w 2019 r., a który na jakiś czas został przyćmiony przez szoki podażowe związane z pandemią i wojną w Ukrainie. Tak jak wtedy RPP powinna była reagować, ale tego nie zrobiła, tak samo błędem byłoby lekceważyć te procesy cenowe obecnie.
Co do tego, że inflacja obecnie nie jest w celu NBP, który definiowany jest średnioterminowo, nikt nie ma chyba wątpliwości. Ale ostatnia, marcowa projekcja NBP pokazywała, że w scenariuszu odmrożenia cen nośników energii w połowie roku, który się właśnie realizuje, inflacja przejściowo wzrośnie, po czym ruszy w kierunku celu. A dzisiaj, czyli w punkcie wyjścia, inflacja jest niżej niż w projekcji.