Duma Katalonii formą imponowała przede wszystkim na początku sezonu. Zespół Xaviego nie tylko był liderem LaLiga i rozpoczął fazę grupową Ligi Mistrzów od dwóch zwycięstw, ale także zaczął zrywać etykietkę minimalistów, którzy w poprzednim sezonie unikali wielobramkowych kanonad, zadowalając się często wygranymi różnicą jednego gola. Dziś Barcelona coraz częściej zwycięża oraz się bawi, a Robert Lewandowski po depresyjnych zgrupowaniach kadry znowu może się uśmiechać.
35-letni napastnik odżył, skoro nie tylko strzela, ale i asystuje. Przestał być samotnym łowcą, stał się raczej elementem machiny oblężniczej, która w pierwszych ośmiu meczach sezonu potknęła się na jednej przeszkodzie, kiedy najwyraźniej nie była wystarczająco rozpędzona. Wydarzyło się to w pierwszej kolejce LaLiga, gdy Barcelona odwiedziła Getafe, którego piłkarze wybrali prowokacje i zapasy zamiast gry w piłkę. Padł bezbramkowy remis. Później było lepiej, choć przyszedł też kryzys.
Czytaj więcej
Tom Brady kupił udziały w klubie Birmingham. To kolejny amerykański celebryta, który inwestuje w piłkę nożną.
Szlachectwo zobowiązuje
Barcelona latem się wzmocniła, bo choć tonie w długach, to podczas okienka transferowego działacze umieli skapitalizować szyld. Piłkarzy kusili nie tylko pieniędzmi. Katalończycy, choć dwa ostatnie sezony Ligi Mistrzów kończyli na fazie grupowej, a finału nie sięgnęli od 2015 roku, wciąż cieszą się nimbem klubu wręcz szlacheckiego, o którym wciąż śni wielu piłkarzy. Przeprowadzka na Camp Nou była przecież także marzeniem Lewandowskiego.
Zespół Xaviego latem wzmocniło więc pięciu piłkarzy, ale klub zapłacił tylko za hiszpańskiego pomocnika Oriola Romeu. 31-latek z Girony kosztował 3,4 mln euro. Niemiec Ilkay Gundogan z Manchesteru City i Hiszpan Inigo Martinez z Atleticu Bilbao trafili do Barcelony za darmo, bo wygasły ich kontrakty z poprzednimi pracodawcami. Portugalczyków Joao Cancelo (Manchester City) oraz Joao Felixa Katalończycy wypożyczyli. Bilans transferowy mają więc bardzo korzystny.