[b]Teraz jest Pan członkiem zarządu stosunkowo niewielkiego prywatnego towarzystwa funduszy inwestycyjnych, Opery. W Komisji Nadzoru Finansowego leży zawieszony wniosek o zgodę na Pana własne TFI, bo i taki miał Pan pomysł na siebie, zanim branżę dopadł kryzys. Czy zatem dla kogoś, kto zrobił świetną karierę w wielkich międzynarodowych korporacjach, ostatecznym celem jest ucieczka od komercji?[/b]
Muszę przyznać, że dość późno dojrzałem do tego, by otworzyć własny biznes. Wcześniej nie wybiegałem za bardzo w przyszłość. Zmieniałem zajęcie, gdy przestawałem czuć, że spełniam swoje ambicje. I rzeczywiście w końcu przyszedł czas, gdy poczułem, że ambitnym przedsięwzięciem jest własne TFI lub realizowanie własnych pomysłów w innym TFI, za którym nie będą stały fasady wielkich instytucji. Ale jednocześnie jest mnóstwo osób, które do końca życia pracują w korporacjach. Trudno więc tu o regułę.
[b]Czy karierę w świecie finansów trzeba wcześniej zaplanować? Trzeba wybrać odpowiednio studia? Dziś można znaleźć na wysokich stanowiskach wiele osób, których studia nie miały nic wspólnego z ekonomią. Czy za kilka lat to już nie będzie takie powszechne? [/b]
Myślę, że wciąż nie ma konieczności studiowania ekonomii, żeby zrobić karierę w branży finansowej. Można ukończyć studia podyplomowe, MBA, zdawać różne egzaminy, zdobywać certyfikaty, które dobrą praktykę zamienią na zapisane na papierze kompetencje. Choć trzeba przyznać, że studia ekonomiczne mogą być źródłem dobrych kontaktów na przyszłość.
[b]A czy nie jest tak, że certyfikaty jak CFA czy doradcy inwestycyjnego, o ile nie są wymagane przepisami prawa na danych stanowiskach, nie są dziś już tak istotne, jak były w latach 90., gdy polski rynek kapitałowy jeszcze raczkował?[/b]