Dla środowiska związanego z warszawską giełdą wybór Andrzeja Tersy na stanowisko prezesa Energi był sporym zaskoczeniem. Bo choć zajmował on wcześniej kierownicze stanowiska, to należał raczej to tzw. drugiego garnituru menedżerów. Nie znaczy to jednak, że nowy szef spółki jest anonimowy w środowisku, zwłaszcza związanym z energetyką odnawialną.
Doświadczony hydroenergetyk
– To typ starego energetyka – mówią ci, którzy się z nim zetknęli. Ale nie chodzi tu tylko o wiek szefa gdańskiego koncernu (65 lat), lecz także o jego doświadczenie zawodowe. Tersa nie tylko ukończył stosowne kierunkowe studia, tj. wydział elektroenergetyki Politechniki Gdańskiego, ale też niemal całe życie przepracował w Enerdze.
Trafił tam w 1969 r. Na stanowiska kierownicze musiał jednak długo czekać. Posypały się mniej więcej na początku tego wieku – najpierw w Zakładach Elektrowni Wodnych w Straszynie, które Tersa przekształcił w spółkę, a potem w Enerdze Hydro, gdzie odpowiadał za kolejne przejęcia i konsolidację aktywów wodnych najpierw jako prezes tej spółki-córki, a następnie jako wiceprezes grupy.
Właśnie na te dokonania zwracają najczęściej uwagę nasi rozmówcy pytani o przygotowanie Tersy do pełnienia najważniejszej funkcji w spółce z energetycznej czwórki. Nie bez znaczenia są też wykształcenie zdobyte w Akademii Controllingu, Szkole Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego oraz ICAN Institute. – To nie jest postać anonimowa w branży odnawialnych źródeł energii. Szacunek zdobył sobie przede wszystkim tym, w jaki sposób przeprowadził restrukturyzację konsolidowanych zakładów Energi. Bo choć faktycznie była to operacja przeprowadzona w skali mikro, to odbyła się bez wchodzenia w konflikt z załogami owych elektrowni – podkreśla osoba związana z sektorem.
Ten fakt musiała docenić też rada nadzorcza gdańskiej grupy, kontrolowanej przez Skarb Państwa. A ten nadal prowadzi analizy mające na celu zwiększenie integracji sektora.