Miesiąc temu, gdy GUS opublikował wstępny szacunek PKB w I kwartale, część ekonomistów wskazywała, że musiało dojść do odbicia inwestycji. Wydawało się, że inaczej niemożliwe byłoby przyspieszenie wzrostu PKB do 4 proc. rok do roku. Tymczasem okazało się, że w I kwartale inwestycje minimalnie zmalały, przyspieszył za to wzrost konsumpcji. Jak bardzo może się rozpędzić gospodarka, gdy inwestycje zaczną rosnąć?
Niewykluczone, że bardziej się już nie rozpędzi. Wkład inwestycji do wzrostu PKB będzie się zwiększał, ale jednocześnie będzie malał wkład konsumpcji. Malał będzie też wkład eksportu netto, bo gdy przyspieszy wzrost inwestycji, szczególnie tych importochłonnych, realizowanych przez sektor prywatny, to import będzie się zwiększał szybciej niż eksport, nawet przy założeniu, że ten ostatni też przyspieszy. Czyli to, co do wzrostu gospodarki dodadzą inwestycje, odejmą inne czynniki. Dotychczas opublikowane dane za II kwartał sugerują, że wzrost PKB już jest nieco słabszy niż w I kwartale. W całym roku spodziewamy się zwyżki PKB o 3,8 proc.
W maju wskaźnik zaufania konsumentów do gospodarki osiągnął najwyższy poziom w historii. Czy to nie oznacza, że dynamika wydatków konsumpcyjnych, która w I kwartale sięgnęła 4,7 proc. rok do roku, może jeszcze wzrosnąć?
Przyspieszenie wzrostu konsumpcji w I kwartale było dość zaskakujące. Spodziewaliśmy się, że powrót inflacji przy umiarkowanym wzroście płac trochę dynamikę wydatków stłumi. W związku z tym zaskoczeniem cała ścieżka konsumpcji w tym roku będzie przebiegała nieco wyżej, niż oczekiwaliśmy. Nie spadnie raczej poniżej 3 proc., jak niedawno jeszcze sądziliśmy. Nasza prognoza dla PKB może więc rzeczywiście okazać się trochę zbyt ostrożna. Ale tak czy inaczej w II połowie roku wzrost konsumpcji nieco wyhamuje. Jej dynamikę w ostatnich kwartałach podbił program 500+. Po roku, od kiedy te pieniądze zaczęły być wydawane, ich wpływ na wzrost konsumpcji zniknie. Niewykluczone, że wtedy gospodarstwa domowe, ośmielone dobrą sytuacją na rynku pracy, zaczną ograniczać stopę oszczędności i odważniej sięgać po kredyt konsumpcyjny. Ale to nie wystarczy raczej, żeby skompensować brak efektu 500+.
Odbicie inwestycji w sektorze publicznym jest w zasadzie przesądzone, bo ich ubiegłoroczne załamanie było związane z przerwą w absorpcji funduszy z UE. Ale inwestycje prywatne w I kwartale wciąż jeszcze malały. To się zmieni?