W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy prezentowaliśmy modele pozwalające z mniejszym lub większym błędem prognozować długoterminowe stopy zwrotu z akcji z różnych rynków. Czas zająć się złotem. Nadarza się ku temu zresztą dobra okazja, bo w ostatnich miesiącach szlachetny metal pokazał się z jak najlepszej strony. Jego cena wyrażona w polskiej walucie pokonała rekord wszech czasów z listopada 2011 r. (i pomyśleć, że ledwie rok temu aktywo to było często wyśmiewane jako „przestarzałe" – my jego wielowiekową tradycję bierzemy z kolei za dobrą monetę...).
Nie tak dawno pokazywaliśmy, że także w ciągu wielu lat złoto świetnie spisywało się w portfelu polskiego inwestora, ostro konkurując (a raczej uzupełniając się w ramach dywersyfikacji) z akcjami i obligacjami.
Istota modelu
Oczywiście intuicyjnie można przyjąć, że podobnie jak w przypadku tych innych aktywów zdarzają się lepsze i gorsze okresy do zakupów złota w ramach całościowego portfela. Jak je zidentyfikować? Z pomocą przyjść może właśnie nasz model.
O ile w przypadku akcji wkładem do modelu są współczynniki wyceny (cena/zysk lub cena/wartość księgowa), zaś w przypadku obligacji metoda prognostyczna jest banalnie prosta (przyszłe długoterminowe stopy zwrotu są determinowane po prostu przez poziom rentowności w punkcie startu), o tyle w kwestii złota sprawa jest bardziej skomplikowana. Nie ma tu czegoś takiego jak oprocentowanie, rentowność czy też współczynniki wyceny.
Nasz pomysł polega na zastosowaniu współczynnika złoto/inflacja, bo przecież szlachetny metal często postrzegany jest właśnie jako zabezpieczenie przed wzrostem cen w gospodarce, jako fizyczne aktywo odporne na utratę wartości nabywczej przez papierowy pieniądz. Okazuje się, że historycznie taki model działałby zadowalająco (szczegóły – patrz ramka).