W czasie obecnego kryzysu popularność zyskał mem pokazujący płaczącego mężczyznę w muszce (w domyśle zwolennika austriackiej szkoły ekonomicznej), który wymienia argumenty przeciwko programom QE. „Nie! Nie możesz sztucznie nadmuchiwać gospodarki, zwiększając podaż pieniądza, by przeciwdziałać kryzysowi". Naprzeciw niego stoi Jerome Powell, szef Fedu, i z uśmiechem na ustach zbija jego argumenty, mówiąc: „A drukarka do pieniędzy robi brrrr". Niezwykle trafne podsumowanie upadających ekonomicznych tabu. Przez ostatnie 12 lat banki centralne podjęły serię wielkich eksperymentów w polityce pieniężnej, takich jak programy QE i ujemne stopy procentowe. Kupowały nie tylko obligacje rządowe, ale również dług korporacyjny i akcje. Obecny kryzys to już m.in. nieograniczone programy QE w USA i Japonii oraz sięgnięcie po skup aktywów przez Narodowy Bank Polski. Nadchodzące miesiące mogą przynieść kolejne eksperymenty. Może się okazać, że banki centralne wprowadzą bocznymi drzwiami rozwiązania przypominające MMT (nowoczesną teorię monetarną). MMT – dotychczas domena garstki awangardowych ekonomistów i lewicowych polityków takich jak amerykański senator Bernie Sanders – przewiduje, że rząd powinien zapewnić pełne zatrudnienie dzięki kreacji pieniądza przez bank centralny. Choć ta teoria wywołuje ostre spory wśród ekonomistów, to już jest wdrażany jeden z jej kluczowych elementów: wspieranie długu publicznego przez banki centralne.
Choć banki centralne zarzekają się, że nie przeprowadzają monetyzacji zadłużenia, to przejmują coraz większą część rynków obligacji. A inwestorzy tylko się cieszą, że rzeka pieniędzy płynie do systemu finansowego. W rękach Banku Japonii znajduje się już około 40 proc. japońskiego długu publicznego. O ile na koniec 2019 r. amerykański dług publiczny wynosił ponad 23 bln USD, o tyle Fed posiadał wówczas obligacje rządowe warte 2,6 bln USD, a łącznie w rękach różnych instytucji rządowych i państwowych funduszów w USA znajdował się dług warty ponad 8 bln USD. Od tego momentu dług publiczny powiększył się do ponad 25 bln USD, a Fed najpewniej zwiększył swój udział wśród jego posiadaczy.
Rosnący bilans
Od 4 marca 2020 r., czyli podpisania przez prezydenta Trumpa ustawy o koronawirusowym pakiecie stymulacyjnym, amerykański dług publiczny zwiększył się o 1,68 bln USD, czyli o więcej niż np. wynosi nominalny PKB Rosji. W tym samym czasie Rezerwa Federalna zwiększyła swój portfel amerykańskich obligacji rządowych o 1,52 bln USD. Czyżby więc wykupiła niemal cały dług wyemitowany w tym czasie przez Departament Skarbu? To bardziej skomplikowane. Fed kupuje obligacje i bony skarbowe na rynku wtórnym od instytucji finansowych określanych jako „primary dealers". Z danych Rezerwy Federalnej wynika również, że kupowała ona wówczas dług o zapadalności większej niż rok, gdy Departament Skarbu emitował głównie bony skarbowe o zapadalności do jednego roku. Formalnie nie doszło więc do monetyzacji długu.
„Nie jest również jasne, czy Rezerwa Federalna będzie kontynuowała zakupy długu federalnego w takim tempie, w jakim jest on emitowany. Gdy rozpoczynała swój najnowszy program zakupów obligacji, kupowała papiery warte 75 mld USD dziennie. Teraz kupuje ich 35 mld USD tygodniowo. Ale nawet zobowiązanie do kupowania takich ilości obligacji, jakie są potrzebne do ustabilizowania rynku, wysyła sygnał inwestorom, że bank centralny jest gotowy uzupełniać popyt na obligacje rządowe tak długo jak to potrzebne. To sprawia, że inwestorom trudno będzie ukarać Stany Zjednoczone za ich duży deficyt finansów publicznych" – piszą analitycy waszyngtońskiego Komitetu Odpowiedzialnego Budżetu Federalnego (CRFB).