Spadek popytu był istotny, bo klienci z powodu niepewności ograniczyli wydatki, a ze względu na pandemię dodatkowo pozostawali w domu. Według BIK w kwietniu liczba wnioskujących o pożyczki spadła rok do roku o około 60 proc., ale świadczy to nie o tym, że rzeczywisty popyt aż tak cię cofnął. Ten spadek wynikał z tego, że kiedy klient przychodzi do firmy pożyczkowej i ona wie, że nie ma szans na udzielenie mu finansowania, nie wysyła zapytań do bazy danych Biura Informacji Kredytowej, bo ich pozyskanie kosztuje. Teraz się wydaje, że głównym hamulcem sprzedaży są czynniki podażowe i ograniczenia narzucone na branżę.
Dlaczego udzielanie nowych pożyczek przestaje być opłacalne?
Przez regulacje narzucone na branżę wszystkie firmy musiały ograniczyć apetyt na ryzyko kredytowe, bo nie ma wątpliwości, że kryzys podniesie koszt ryzyka kredytowego. Oprócz tego jest jeszcze kwestia kosztu i dostępności finansowania. Nasza branża nie może pozyskiwać taniego finansowania z depozytów czy od NBP tak jak banki. Koszt pozyskania finansowania w mniejszych niż Provident firmach sięga 14–16 proc. rocznie, więc przy niemal zerowych stopach procentowych, ograniczeniu przychodów pozaodsetkowych do 21 proc., wyższych kosztach ryzyka i wciąż sporych kosztach operacyjnych wiele pożyczek, które wcześniej byłyby opłacalne, teraz takie nie jest są, bo przychody w porównaniu z kosztami są zbyt niskie. Z tego wynika ograniczenie sprzedaży.
W Providencie koszt kapitału jest niższy, więc przy obecnych regulacjach jesteśmy w stanie przeżyć. Ale im dłuższy termin pożyczki i większa pożyczona kwota, tym większe prawdopodobieństwo, że nie uda się jej uzyskać. Firmy skracają okres spłaty i wartość pożyczek: kiedyś popularne terminy nawet na 36–48 miesięcy są teraz nieosiągalne, podobnie jak kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Ci sami klienci, którzy dziś odchodzą z kwitkiem, jeszcze trzy miesiące temu spokojnie mogliby dostać takie finansowanie. To efekt regulacji i niepewności gospodarczej.
Skoro banki i firmy pożyczkowe przykręcają kurek z pożyczkami, czy istnieje ryzyko rozwoju szarej strefy?
Popyt na pożyczki istnieje i będzie istniał. Naiwnością jest myślenie, że skoro firmy pożyczkowe drastycznie ograniczą sprzedaż, to ludzie przestaną zaciągać długi. Biorąc pod uwagę obecne regulacje, wartość rynku pożyczkowego skurczy się o ponad połowę. A życie nie znosi próżni i pojawią się inne źródła finansowania, niekoniecznie legalne i bezpieczne dla klientów. Finansowanie się z nieregulowanego rynku przyniesie szkodę klientom.