Do wyborów prezydenckich w USA (zaplanowanych na 3 listopada) zostało już mniej niż 100 dni. I większość komentatorów politycznych jest przekonana, że prezydent Donald Trump nie ma szans w starciu z byłym wiceprezydentem Joe Bidenem. Trump sam sugeruje na Twitterze, że wybory mogą zostać przełożone ze względu na pandemię – ale nie ma ku temu podstawy prawnej. Sondaże z ostatnich tygodni dają Bidenowi od 2 do 15 pkt proc. przewagi w skali całego kraju i wskazują też na jego zwycięstwo w takich kluczowych stanach, jak Floryda i Pennsylwania. Trump może przegrać nawet w tradycyjnie republikańskim Teksasie. Pamiętajmy jednak, że sondaże w 2016 r. też wskazywały na przegraną Trumpa. W lipcu i sierpniu 2016 r. dawały one Hillary Clinton od 1 do pkt 5 proc. przewagi. Później nawet się ona powiększała. W stanie Wisconsin sondaż tuż przed wyborami mówił, że Clinton będzie tam miała 6 pkt proc. przewagi, a przegrała tam 1 pkt proc. Teraz z pewnością Trump ma o wiele bardziej „pod górkę", ale w ciągu nadchodzących trzech miesięcy jeszcze wiele może się wydarzyć. Jeśli ożywienie gospodarcze będzie szybsze od prognoz, a zwykli Amerykanie zmęczą się widokiem zamieszek w wielkich miastach rządzonych przez demokratów, to Trump nadrobi straty do Bidena. Z sondażu przeprowadzonego wśród inwestorów przez UBS wynika, że spora część z nich spodziewa się reelekcji Trumpa. W USA 45 proc. inwestorów uważa, że Trump wygra wybory, w Azji – 43 proc., w Europie – 48 proc., a w Ameryce Łacińskiej – aż 49 proc. Dla zarządzających to nie są zwykłe „zgadywanki". W poszczególnych regionach od 31 proc. do 67 proc. inwestorów planuje dokonać zmian w swoich portfelach w zależności od tego, kto wygra wybory prezydenckie w USA.
Niebezpieczeństwo podatkowe
– Obaj kandydaci mają różne wizje dla Stanów Zjednoczonych. W kwestiach polityki fiskalnej prezydent Trump, prawdopodobnie będzie chciał obniżki podatków w drugiej kadencji i wprowadzenia na stałe tej części przepisów reformy podatkowej, która ma wygasnąć w 2025 r. Może on bardziej zmniejszyć ciężary podatkowe dla korporacji, by stymulować wzrost gospodarczy. Były wiceprezydent Joe Biden jest natomiast bardziej skłonny do tego, by podnieść podatki spółkom i uczynić swoim priorytetem szersze inicjatywy związane z rozszerzeniem zasięgu ubezpieczeń zdrowotnych, podniesieniem płacy minimalnej i zapewnieniem większego wsparcia federalnego dla mieszkalnictwa i systemu edukacji. Obaj kandydaci generalnie się zgadzają, co do potrzeby większych wydatków na infrastrukturę, ale Biden jest bardziej skłonny bezpośrednio wiązać je z „zielonym" programem. Kandydaci mają też odmienne wizje w kwestii regulacji. Prezydent Trump przyjąłby bardziej liberalne podejście do regulowania sektora finansowego i energetycznego. Biden prawdopodobnie przyjąłby ostrzejsze stanowisko, zwłaszcza w kwestii ochrony środowiska – twierdzi Solita Marcelli, dyrektor inwestycyjna na Amerykę w UBS Global Wealth Management.
Choć Trump jest ostro krytykowany za wiele różnych spraw, to jednak polityka gospodarcza jego administracji wciąż zbiera dobre oceny. Z sondażu przeprowadzonego w drugiej połowie lipca przez ABC News i „Washington Post" wynika, że 50 proc. Amerykanów twierdzi, iż podoba im się to, jak Trump zarządza gospodarką. To bardzo dobry wynik, jak na czas kryzysu gospodarczego. Kwestia, która zrażała wielu inwestorów do Trumpa – wojna handlowa z Chinami – odgrywa obecnie mniejszą rolę niż kiedyś. W USA widać nawet ponadpartyjny konsensus za tym, by zwiększyć nacisk na ChRL. Rządy Trumpa na razie mogą być też uznane za dosyć dobre dla rynku akcji. Od listopada 2016 r., czyli od jego wyboru na prezydenta, indeks Dow Jones Industrial zyskał 45 proc. – i to pomimo krachu z marca 2020 r. Czy tak silne zwyżki byłyby kontynuowane pod rządami Bidena?
29 czerwca 2020 r. Biden na wirtualnej konferencji z biznesmenami finansującymi jego kampanię, zapowiedział, że cofnie część reformy podatkowej Trumpa. – Wielu z was to się nie spodoba – przyznał. Jego plan przewiduje, że CIT wzrośnie z 21 proc. do 28 proc. Analitycy Goldman Sachs wyliczyli, że taka podwyżka doprowadziłaby do spadku zysków na akcję spółek z indeksu S&P 500 o 12 proc. – To staje się coraz gorętszym tematem im więcej jest sondaży pokazujących prowadzenie Bidena. Im Biden jest wyżej, tym więcej ludzi zaczyna myśleć, co to oznacza dla podatków – wskazuje Tony Dwyer, główny strateg rynkowy w firmie Canaccord Genuity.