Pandemia spowodowała, że Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na ostre cięcie stóp procentowych do 0,1 proc. z 1,5 proc. obowiązujących od marca 2015 r. Ruch ten wzmocnił zjawisko, które widoczne było już od paru lat: wzrostu nadpłynności sektora bankowego i spadku stawek lokat. Nałożyły się na to wielkie tarcze rządowe dla firm borykających się ze skutkami lockdownu, co dodatkowo skokowo zwiększyło nadpłynność banków (firmy lokowały na kontach pieniądze z tarcz).
Czas na akcje rynków wschodzących?
To spowodowało, że banki niemal do zera zmniejszyły oprocentowanie lokat i niektóre wycofują te produkty ze swojej oferty, a w przypadku firm banki wręcz żądają prowizji za utrzymywanie wysokich sald depozytów. Średnie oprocentowanie rocznych lokat gospodarstw domowych wynosiło w grudniu 0,51 proc. w porównaniu z 1,25 proc. przed pandemią (zdarzają się lokaty na około 1 proc. i nieco więcej, ale zwykle opiewają na tylko niewielkie kwoty i obwarowane są dodatkowymi warunkami). To cięcie spowodowało, że realna strata na rocznej lokacie po uwzględnieniu inflacji (średnio wynosiła ostatnio 3 proc.) zwiększyła się do około 2,5 proc.
Wysoka inflacja i zmierzch lokat powodują, że minęły czasy bezpiecznych zysków przewyższających tempo wzrostu cen. Polacy dostrzegają to zjawisko, co widać po wycofywaniu lokat z banków (w 2020 r. ubyło ich aż 90 mld zł). Banki próbują przekierować te pieniądze do swoich TFI i po tąpnięciu z wiosny, gdy były ogromne umorzenia, w kolejnych miesiącach pojawiły się napływy netto, ale w niewielkiej skali trafiały one do funduszy akcji. Polacy nadal stawiają – mimo dużego spadku stóp procentowych – na fundusze pieniężne i dłużne, które również przynoszą mizerne stopy zwrotu netto. Na giełdę jednak i tak trafiło sporo pieniędzy inwestorów indywidualnych po wielkiej przecenie z wiosny, co widać po ich rosnącym udziale w obrotach i liczbie nowych rachunków maklerskich. Dużo pieniędzy trafia też na rynek mieszkań, także ze wsparciem kredytu, i sami deweloperzy przyznają, że pojawia się nowa grupa klientów, którzy szukają raczej ochrony kapitału przed inflacją, niż liczą na duże zyski.
– Teraz osiągnięcie stopy zwrotu przewyższającej przynajmniej inflację wymaga podjęcia ryzyka. Klasyczne bezpieczne formy inwestowania, czyli np. obligacje skarbowe, nie generują satysfakcjonujących zysków. Na rynku instrumentów dłużnych instrumentami generującymi wyższe stopy zwrotu są obligacje korporacyjne. Niestety, głównie te z wyższym ryzykiem. Z uwagi na niską płynność tego rynku sugerowałbym inwestycję przez fundusz inwestycyjny. Alternatywą może być dług zagraniczny, który jest w stanie zaoferować dużo wyższe rentowności – mówi Kamil Hajdamowicz, zarządzający Vienna Life. W przypadku polskich skarbówek nieco lepszym wyborem mogą być te o zmiennym oprocentowaniu.
– Patrząc przez pryzmat wycen, bardziej atrakcyjny wydaje się być rynek polski. Ten jednak ma ciągle szereg problemów strukturalnych, jak kwestia OFE czy kredytów frankowych. Przy odpowiedniej selekcji możemy jednak zbudować nieobarczony tymi ryzykami portfel, który powinien w dłuższym okresie dobrze funkcjonować. Alternatywą może być portfel spółek dywidendowych – mówi Hajdamowicz. Pięcioletnia stopa zwrotu z WIG (38 proc.) wypada jednak blado w porównaniu z amerykańskim S&P 500 (100 proc.), ale już niewiele gorzej od niemieckiego DAX czy francuskiego CAC.