Obserwując zachowanie bijących kolejne rekordy indeksów, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że giełdy oderwały się od realiów makroekonomicznych. Analitycy Euler Hermes przewidują, że w 2022 r. liczba niewypłacalności na świecie wzrośnie o 15 proc. Niepokojąco wysoka inflacja podnosi przedsiębiorstwom koszty, uderza też w budżety gospodarstw domowych. Fed jest coraz bliżej redukcji skupu aktywów. Inne banki centralne też zacieśniają politykę monetarną, czego przykładem jest środowa decyzja Rady Polityki Pieniężnej, która nieoczekiwanie podwyższyła stopy procentowe. Prezes NBP Adam Glapiński nie udzielił jasnej odpowiedzi na pytanie o przyszłe decyzje RPP, nie unikał natomiast obrazowych porównań.
– Czasami trzeba zaaplikować gorzkie lekarstwo, ale nie tak, żeby pacjent jeszcze bardziej się rozchorował – mówił na konferencji. Ekonomiści są jednak zgodni co do tego, że podwyżka stóp nie była jednorazowym ruchem, lecz początkiem cyklu. Jego skala oraz intensywność będzie pokłosiem m.in. listopadowej projekcji inflacji.
Zaostrzenie polityki monetarnej w kraju i na globalnych rynkach będzie się przekładać na dalszy wzrost rentowności na rynku długu. W przypadku amerykańskich dziesięcioletnich obligacji jest ona najwyższa od czerwca.
Korekta uatrakcyjni wycenę akcji
Droższy kredyt i ryzyko odpływu środków z rynku kapitałowego może zaowocować przejściową realizacją zysków.
– Ponieważ spółki wzrostowe walnie przyczyniły się do rekordów S&P 500, to w tym obszarze normalizacja może być znacząca. Tendencje inflacyjne aktualnie zmniejszają atrakcyjność obligacji zmiennokuponowych, ale wzmacniają obligacje indeksowane o inflację. Korekta uatrakcyjni wycenę akcji, które aktualnie są realną alternatywą w inflacyjnym otoczeniu – mówi Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu analiz i doradztwa Noble Securities.