Stare rynkowe porzekadło mówi, że gdy rynek w USA kicha, świat się przeziębia. Dobrym podsumowaniem tej zasady może być ostatnie półrocze, gdzie inwestorzy amerykańscy obawiający się polityki Fedu wyprzedawali aktywa, co w efekcie rozlewało się na cały świat. Oczywistym jest, że każdy region świata ma swoje problemy, zaś o poziomie inflacji, który obecnie jest w USA, moglibyśmy pomarzyć. W przypadku GPW dochodzą lokalne problemy, jak chociażby konflikt wojenny tuż przy naszych granicach. Niemniej jednak obawy o politykę Fedu i szybsze tempo podwyżek można określić jako główną przyczynę spadków na globalnych giełdach.
Ostatnie dane z gospodarki amerykańskiej, wskazujące na możliwość wejścia w techniczną recesję, zmieniły jednak nieco rynkową optykę. Ubiegły tydzień był jednym z najlepszych w tym roku dla indeksów amerykańskich akcji. W przypadku GPW można również mówić o stopniowym wyhamowaniu spadków trwających od początku miesiąca. Wszystko za sprawą słabszych odczytów gospodarczych, które dają nadzieję na wolniejsze tempo podwyżek stóp przez banki centralne. W prostym ekonomicznym przełożeniu spowolnienie aktywności gospodarczej powinno przełożyć się na wyhamowanie inflacji. Niemniej jednak jest to w mojej ocenie optymizm nieco przedwczesny, Fed patrzy przede wszystkim na kondycję rynku pracy, a ta w dalszym ciągu wydaje się być mocna. Założenie o wyhamowaniu wzrostu inflacji w najbliższych miesiącach również wydaje się odważne, chociaż samo tempo wzrostu powinno w kolejnych miesiącach stopniowo maleć.
W tym miejscu nie można nie wspomnieć o ostatnich wydarzeniach na rynku długu. Rentowności obligacji po kilku tygodniach zwyżek wyraźnie się cofnęły, co było silniej widoczne na polskim rynku, z uwagi na jego relatywnie niską płynność. Również tutaj nie przywiązywałbym tak dużej wagi do wartości prognostycznej tego jednego ruchu, chociaż na pewno warto go odnotować.
Wakacyjne miesiące zapowiadają się dość burzliwie, biorąc pod uwagę skalę spadków, rynek wydaje zbliżać się do kolejnego już przesilenia, być może ostatnia poprawa sentymentu rynkowego zostanie z nami na nieco dłużej. Statystycznie rzecz biorąc, po tak słabej pierwszej połowie roku druga była zdecydowanie lepsza. Ostatnie lata, w tym skala luzowania, a potem trwająca obecnie normalizacja polityki monetarnej wymykają się nieco standardowym rynkowym analogiom. Nieco z większym optymizmem spojrzałem na analizę pokazującą wzrost stopy dyskontowej, rozumianej jako stopa wolna od ryzyka i premia za ryzyko w zestawieniu ze spadkami wycen. Obecny wzrost tej stopy uzasadnia około 30-proc. przecenę, co już jest w praktyce za nami. Kolejne zwyżki stopy dyskontowej nie powinny już tak gwałtownie wpływać na rynkowe wyceny, chociaż zapewne nie pozostaną bez wpływu. Jeśli jednak założymy, na razie optymistyczny scenariusz, zgodnie z którym stopy procentowe od przyszłego roku zaczną spadać, pojawia się fundamentalna przestrzeń do zwyżek, jeśli nie w drugiej połowie tego roku, to w roku kolejnym. I ten powrót do fundamentów, przyznam szczerze, cieszy.