Od dłuższego czasu wspominaliśmy, że zachowanie kryptowalut w pierwszych miesiącach trwających od początku roku spadków na globalnych rynkach akcji, w szczególności w kontekście olbrzymiej słabości sektora technologicznego, pozostawało negatywnym sygnałem. Gdy notowania Nasdaqa, ze szczególnym uwzględnieniem najbardziej agresywnych subsektorów, spadały w szybkim tempie, bitcoin zamykał marzec na neutralnych poziomach, licząc od początku roku. Oczywiście wciąż były one dość odległe od listopadowych szczytów, ale podczas gdy notowania ARK Innovation powróciły do okolic dołków z 2020 r., najważniejsza z kryptowalut na początku miesiąca była notowana sześć razy wyżej, a wiele spośród liczących się altcoinów – kilkanaście lub kilkadziesiąt razy wyżej.
Upadek sieci Terra, wstrzymanie wypłat przez Celsiusa i inne wydarzenia czerwca zaczęły zmieniać ten obraz. Podczas gdy poturbowani inwestorzy akcyjni z niezdrową często satysfakcją obserwują szybką utratę wartości kryptowalut, nam wydaje się to dość jałowe, szczególnie że według danych Glassnode średnia cena zakupu znajdujących się w obiegu bitcoinów wynosiła 23430 USD, więc dotychczasowe straty długoterminowych inwestorów na tym rynku są póki co ograniczone. Jeżeli widzimy coś pozytywnego w wydarzeniach ostatnich tygodni, to raczej fakt, że w czerwcu ewidentnie zaczyna słabnąć korelacja pomiędzy Nasdaqiem a kryptowalutami. Względna stabilność indeksu w skrajnie trudnych warunkach ostatnich kilku sesji jest naszym zdaniem sygnałem, że obowiązująca obecnie narracja (powtórka z roku 2000, miesiące lub lata nieprzerwanej słabości spółek wzrostowych wciąż przed nami) zaczyna być poddawana próbie.
Russel 1000 Growth w czerwcu zachowuje się w sposób bardzo porównywalny do Russela 1000 Value, co oczywiście nie wystarcza samo w sobie, by ogłosić przełom. Warto wciąż jednak przy tym brać pod uwagę, że mówimy o okresie, w którym rentowność amerykańskich dwuletnich obligacji skarbowych wzrosła o przeszło 60 pkt baz. Jest to naszym zdaniem szczególnie ważne, bo sygnalizuje, że przy jakimkolwiek wzroście cen obligacji moglibyśmy zobaczyć odbicie wyraźnie silniejsze niż na szerokim rynku, przynajmniej krótkoterminowo. Czas wydaje się sprzyjający, obecna bessa rozwinęła się bardzo gwałtownie, nawet gdy punktem odniesienia mają być dla niej najczarniejsze ze scenariuszy, kryzysy lat 1929–1932 i 2008–2009. Dodatkowo, odnosimy wrażenie, że przez rekordowy majowy odczyt inflacji w USA i zachowanie cen ropy inwestorzy stracili z oczu mniej widoczne, ale istotne sygnały przełomu na wielu rynkach surowców, zacząwszy od metali przemysłowych, a skończywszy na żywności. Gdy nałożymy na to ceny frachtu, półprzewodników i sygnały szybkiego chłodzenia się gospodarek w Europie i USA, uważamy, że inflacyjny bilans czerwca jest znacznie bardziej zamazany, niż sugerowałyby ostatnie decyzje Fedu i SNB oraz zachowanie rynku długu.