Ostatnie cztery dekady przebiegały pod znakiem integrującego się świata w ramach postępującej globalizacji. Zbiegło się to z długoterminowym trendem spadku stóp procentowych i najpierw obniżenia się inflacji, a później jej utrwalenia na relatywnie niskim poziomie. Wydaje się jednak, że te komfortowe warunki zarówno dla akcji, jak i obligacji stopniowo stają się przeszłością.
Obserwowane w ostatnich latach zmiany charakteryzują się raczej procesem deglobalizacji. Zaczął to Donald Trump, który wszedł na konfrontacyjną ścieżkę z Chinami. Było to jednak dopiero preludium to efektów, jakie wywołała pandemia. Pokazała ona, jak wrażliwe potrafią być łańcuchy dostaw, i firmy na całym świecie musiały zweryfikować swój dotychczasowy model zapatrywania oparty na jak najwyższej efektywności. Wojna w Ukrainie jeszcze bardziej uwidoczniła, że w zmieniającym się świecie to niekoniecznie efektywność powinna być najważniejsza, ale realna dostępność. Tym samym następować będzie odejście od systemu „just in time" w ramach długiego, a także efektywnego kosztowo łańcucha na rzecz droższego, ale bardziej wiarygodnego i w miarę możliwości również krótszego. Trend ten jest bardziej spójny z podwyższonym poziomem inflacji, co w konsekwencji przekładać się powinno także na wyższy poziom stóp procentowych. Oznaczać to powinno zauważalną zmianę środowiska dla dwóch głównych klas aktywów, a więc akcji i obligacji.
Dotychczas światowe akcje i obligacje idealnie się uzupełniały. Obie klasy było raczej ujemnie ze sobą skorelowane, a w dłuższym okresie przynosiły bardzo satysfakcjonujące stopy zwrotu. Portfel z nich złożony w wieloletnich statystykach prezentował się więc bardzo okazale. Teraz jednak korelacja pomiędzy tymi aktywami może się zwiększyć, a oczekiwana stopa zwrotu obniżyć. Wzrost korelacji będzie wynikał ze zmiany środowiska na bardziej inflacjogenny. Obniżone stopy zwrotu w przyszłości z kolei będą konsekwencją wciąż podwyższonych wycen, które ulegać powinny stopniowej erozji w środowisko wyższych niż wcześniej stóp procentowych i rosnącej premii za ryzyko w zmieniającym się świecie. Obniżą się szczególnie realne stopy zwrotu, a więc te po uwzględnieniu inflacji, ale także na poziomie nominalnym nie musi być kolorowo, co dobrze obrazuje początek tego roku.
Jaki z tego wszystkiego płynie wniosek? Warto poza akcjami i obligacjami postawić także na nieco inne klasy aktywów, szczególnie te, które lepiej sobie radzą w środowisku wyższej inflacji. Mowa o surowcach, metalach szlachetnych, obligacjach opartych na zmiennej stopie procentowej bądź zależnych od poziomu inflacji, czy do pewnego stopnia także nieruchomościach. Niezależnie od okoliczności portfel i tak na tym powinien skorzystać, gdyż zwiększy się poziom jego dywersyfikacji.