Odpowiedź na pytanie, czy wszystkie te posunięcia faktycznie okażą się korzystne dla struktury zadłużenia zajmie trochę czasu. Bez wątpienia, 21-proc. wzrost zadłużenia to tempo zbyt szybkie i w przypadku jego utrzymania grożące nieprzyjemnymi konsekwencjami. Ale wzrost ten wynika w znacznym stopniu z przyjęcia do zadłużenia Skarbu Państwa zobowiązań celowych, wyprowadzonych wcześniej poza budżet. W jaki sposób resort finansów zarządzał długiem?
Więcej zagranicy
Zadłużenie zagraniczne wzrosło o 23,7 proc. (przy wzroście całości o 21 proc.). Inwestorzy zagraniczni zwiększyli udział w naszym długu do 31 proc. (poza papierami i kredytami nominowanymi w walutach inwestowali też w dług krajowy) z 30,7 proc. Zmiana nie jest statystycznie istotna, ale być może i tak okaże się korzystna.
Ceną za wzrost udziału inwestorów zagranicznych było bowiem wydłużenie terminów zapadalności naszego zadłużenia, bo właśnie w walutach przybyło długu ponaddziesięcioletniego. To dobre posunięcie, przy założeniu że gros zobowiązań zaciągano pod koniec roku, gdy stopy procentowe w strefie euro i w USA były już sporo niższe. Zafiksowanie niższego oprocentowania na długi okres może okazać się strzałem w dziesiątkę. A do tego wzrost notowań złotego podwaja potencjalne korzyści.
Udział zadłużenia zapadającego powyżej dziesięciu lat wzrósł od 2023 r. z 6 proc. na koniec 2022 r. do 11,5 proc. na koniec 2024 r. Przy czym stopy procentowe osiągnęły apogeum w 2022 r. Z tej perspektywy wydłużanie zapadalności przy najwyższym od lat koszcie odsetkowym trudno uznać za modelowe posunięcie.