W ostatnim czasie mieliśmy pewne nagromadzenie emisji obligacji deweloperskich. Były oferty dla inwestorów indywidualnych, choć spółkom nie zawsze udało się uplasować całość transz, jak i dawno niewidziane duże emisje dla inwestorów instytucjonalnych. Jak pana zdaniem będzie wyglądać popyt na obligacje deweloperów?
W ostatnich latach emisje dla inwestorów indywidualnych były dość popularne, jednak kurczyły się kwoty, jakie spółki w ten sposób pozyskiwały. Patrząc na marże zaoferowane przy tych emisjach, widać, że priorytetem dla deweloperów było utrzymanie dobrych warunków pozyskania kapitału, a nie chęć pozyskania jak największych wpływów. W ostatnich emisjach marże były w okolicach 4 pkt proc. ponad WIBOR, czyli dalej bardzo dobre.
To, że wartość pozyskiwanego kapitału się zmniejsza, wcale nie oznacza, że branża jest gorzej postrzegana przez rynek. Chciałbym zwrócić uwagę, że generalnie mamy do czynienia z bardzo nietypową sytuacją, poziom stopa bazowa plus marża jest ciągle poniżej inflacji, są też dyskusje o zmianie stóp bazowych. To rodzi niepewność na rynku i musiało się odbić na emisjach. Należy jednak pochwalić deweloperów, że zdołali w tych trudnych warunkach obronić marże.
Jak należy interpretować fakt, że wiele papierów deweloperskich na Catalyst notowanych jest poniżej wartości nominalnej? To nie tylko te ze stałymi kuponami, dziś mało atrakcyjnymi, 6–7 proc. rocznie, ale i te oparte na WIBOR, dające dziś kilkanaście procent w skali roku. Czy rynek jednak nie obawia się o to, jak kurcząca się sprzedaż mieszkań odbije się na zdolności deweloperów do obsługi i finalnego wykupu, względnie zrolowania, papierów?