Trwająca od sierpnia kolejna fala wyprzedaży polskich skarbówek w październiku tylko przyspieszyła. W kilka sesji rentowności 10-latek skoczyły z niespełna 6,8 proc. prawie do 8,2 proc. Po tym, jak w środę rentowności poprawiły ponaddwudziestoletni rekord z czerwca, w czwartek nieco zniżkowały, ponownie schodząc poniżej bariery 8 proc.
Zbiegło się to z informacjami o ostrym konflikcie w polskich władzach monetarnych. Dwoje nowych członków RPP skarży się na brak dostępu do analiz i krytykuje jej działania, a starzy członkowie zagrozili „dysydentom” doniesieniem do prokuratury. Jednak choć sprawa jest głośna, to specjaliści są podzieleni odnośnie do jej wpływu na rynek.
– Wewnętrzne tarcia w RPP uderzają w jej wizerunek, jednak mają marginalne znaczenie dla podejmowanych przez inwestorów decyzji – ocenia Karol Paczuski, zarządzający funduszami UNIQA TFI.
– Konflikt w RPP nie jest bez znaczenia. Wszystkie kontrowersyjne sytuacje wokół NBP w ostatnich latach podkopały wizerunek instytucji. Inwestorzy krajowi, a zwłaszcza zagraniczni, to widzą – komentuje Łukasz Zembik, szef działu analiz TMS Brokers.
Niepokoje wokół RPP
Różnice zdań znikają, jeśli chodzi o wpływ podejmowanych przez to gremium decyzji. Jak zauważa Paczuski, przyczyną obserwowanej wyprzedaży polskich obligacji był brak podwyżki stóp na ubiegłotygodniowym posiedzeniu RPP przy danych wskazujących na dynamiczny wzrost inflacji.