W 2018 r. sprzedaż tzw. obligacji oszczędnościowych wyniosła 12,7 mld zł, niemal dwa razy więcej niż w 2017 r. Jak wynika z danych, które Ministerstwo Finansów opublikowało w środę, w 2019 r. zainteresowanie tą formą oszczędzania rosło już nieco wolniej, ale wciąż bardzo szybko na tle poprzednich lat. To efekt niskich stóp procentowych, szczególnie w ujęciu realnym (po uwzględnieniu inflacji), ale też poprawy sytuacji finansowej gospodarstw domowych.
Wpływ inflacji na skłonność Polaków do inwestowania w obligacje skarbowe widać w strukturze ich sprzedaży. W 2019 r. niemal 36-proc. udział w sprzedaży obligacji oszczędnościowych miały papiery czteroletnie, które mają zmienne oprocentowanie, gwarantujące stopę zwrotu powyżej inflacji. Dla porównania, w 2018 r. opowiadały one za 26,3 proc. sprzedaży. W ujęciu nominalnym oznacza to, że popyt na czterolatki wzrósł z 3,3 mld zł do niemal 6,2 mld zł.
Kolejnych 1,7 mld zł (to 9,8 proc. całkowitej kwoty przeznaczonej na obligacje) Polacy przeznaczyli na zakup papierów 10-letnich, których oprocentowanie także powiązane jest z inflacją. Rok wcześniej był to 1 mld zł.
Wciąż jednak w strukturze sprzedaży obligacji detalicznych dominują papiery krótkoterminowe: trzymiesięczne, dostępne od 2017 r., oraz dwuletnie. Łącznie w 2019 r. Polacy przeznaczyli na nie 8,6 mld zł, po niemal 7,8 mld zł rok wcześniej. To o tyle zaskakujące, że obie serie obligacji mają stałe oprocentowanie, które obecnie wynosi – odpowiednio – 1,5 i 2,1 proc. To oznacza, że w ujęciu realnym obligacje te przynoszą straty.