Na około 20 mld zł firma doradcza JLL i Bank Pekao szacują wartość polskiego kapitału, który mógłby zostać – w długim terminie – ulokowany w rodzimych REIT-ach. Szacunki uwzględniają zasoby w rękach gospodarstw domowych oraz inwestorów instytucjonalnych zarządzających powierzonymi pieniędzmi oraz to, jak trendy wyglądają na czterech rynkach: w Bułgarii, Francji, Hiszpanii i Niemczech. Długoterminowy potencjał inwestorów indywidualnych oszacowano na ok. 11,5 mld zł, a instytucjonalnych (TFI, OFE) na 8,5 mld zł.
To tylko potencjał wynikający z przyjętego modelu. Ostateczne parametry będą zależeć od wielu czynników – przede wszystkim kształtu rodzącej się w gabinetach resortów finansów i rozwoju ustawy o spółkach inwestujących w najem nieruchomości, a także tego, czy poprawią się możliwości inwestycyjne pracowniczych planów kapitałowych (PPK) i otwartych funduszy emerytalnych.
Z kolei potencjał podażowy eksperci JLL oszacowali na 8–18 mld euro (34–77 mld zł). To wartość ok. 220 najlepszych nieruchomości komercyjnych w Polsce, które REIT-y mogłyby nabyć. Z tego 40 proc. przypadło na nieruchomości biurowe, 35 proc. – handlowe, a 25 proc. na magazynowe.
Dobry moment
Szansa na powrót do prac nad ustawą o polskich REIT-ach pojawiła się po zmianie władzy i objęciu teki ministra finansów przez Andrzeja Domańskiego – człowieka rynku kapitałowego. Mówił on o wprowadzeniu REIT-ów „Parkietowi” jeszcze jako kandydat na posła, w październiku ub.r. W lutym br., na organizowanej przez „Nieruchomości” konferencji Spotkanie Liderów Branży Nieruchomości zaznaczył, że REIT-y są na liście spraw do załatwienia.