Na początku roku globalna roczna inflacja wynosiła 9,7 proc., na koniec I półrocza spadła do 6,3 proc. W gospodarkach rozwiniętych było to odpowiednio 7,1 i 5,7 proc. Jednak w tej grupie ważona wielkością gospodarek stopa banków centralnych wzrosła z 4,07 do 5,14 proc. To wiemy teraz, ale w ciągu pierwszych sześciu miesięcy rynek funkcjonował w warunkach niepewności, z których bodajże najważniejsza dotyczyła „lądowania” koniunktury gospodarczej. Zastanawiano się raczej, jak twarde będzie, niż czy w ogóle je zobaczymy. W efekcie I kwartał był okresem spadku rentowności na rynkach obligacji połączonym ze spłaszczaniem się i odwracaniem krzywych dochodowości. W drugim optymizm zaczął brać górę. W rezultacie obecnie rentowności na rynkach bazowych: USA i strefa euro są na poziomach praktycznie identycznych dla 10-letnich i 50 pb wyżej w punkcie 2-letnim.
W przypadku obligacji o wyższym ryzyku dominujący wpływ miały czynniki, które pomogły rynkom akcji. Indeksy obligacji wysokodochodowych na rynku amerykańskim i europejskim zyskały 4,5–5,5 proc., zaś rynków wschodzących w twardych walutach 3,3–4,1 proc. Także kraje peryferyjne strefy euro przyniosły stopy zwrotu znacznie atrakcyjniejsze niż niemieckie.
Do tej pory w roku 2023 na rynkach długu bardziej intratne były inwestycje w ryzyko spreadu, a nie duration. To konsekwencja twardej postawy banków centralnych oraz lepszego od oczekiwań stanu globalnej gospodarki.