Sezonowość na parkiecie pozwala zwiększyć zyski

Jednym z podstawowych praw rządzących giełdą jest cykliczność. Nie ma chyba inwestora, który mógłby podważyć tą fundamentalną zasadę funkcjonowania rynków finansowych.

Aktualizacja: 11.02.2017 00:47 Publikacja: 22.07.2013 06:04

Sezonowość na parkiecie pozwala zwiększyć zyski

Foto: GG Parkiet

W literaturze giełdowej możemy znaleźć dziesiątki publikacji poświęconych różnorakim cyklom np. Kondratiewa, Juglara, Kitichina. Jest jednak składnik koniunktury giełdowej, który mimo wielu badań i czytelnych wniosków, wciąż niezbyt często używany jest w strategiach inwestycyjnych. Chodzi o zjawisko wahań sezonowych, w tym te występujące na giełdach akcji. Takie pojęcia jak „rajd św. Mikołaja", „efekt stycznia" czy „letni rajd" od lat funkcjonują w świadomości inwestorów i są chętnie przywoływane przez media, jednak zwykle nie traktuje się ich zbyt poważnie. Czy słusznie?

Pechowy wrzesień

W wydanej kilka lat temu książce „Seasonal Stock Market Trends" Jay Kaeppel policzył na podstawie zmian indeksu DJIA, że po 108 latach strategia buy and hold przyniosłaby 199 tys. dol. z każdego tysiąca. Gdyby trzymać akcje w portfelu przez 11 miesięcy, wykluczając wrzesień, tysiąc zamieniłby się w 747 tys. dolarów. Czy miesięczny odpoczynek od giełdy nagrodzony blisko czterokrotnie wyższą stopą zwrotu godny jest zainteresowania tym zagadnieniem?

Najlepszym miesiącem na GPW jest kwiecień. Drugi wynik notują ex aequo lipiec oraz grudzień.

Sprawdźmy, czy pewne prawidłowości rynkowe prowadzące do osiągnięcia ponadprzeciętnych stóp zwrotu występują również na warszawskim parkiecie. Strategie pozwalające „wygrać z rynkiem" zakładają, iż inwestowanie w akcje w pewnych okresach w roku jest bardziej opłacalne niż w innych. Tym samym oznacza to odrzucenie założenia o efektywności rynków kapitałowych, w przypadku której spekulacje nie mają sensu (wszystkie informacje są już odzwierciedlone w cenie).

Najlepszy kwiecień

Zdecydowanie najlepszym miesiącem do inwestowania na GPW okazał się kwiecień, który pomimo faktu, że aż 8 razy w ciągu 17 lat znajdował się pod kreską, osiągnął średnią 3,6 proc. Wynik wywindował kwiecień 1995 r., gdy WIG20 wzrósł o 40 proc. Drugi wynik zanotował ex aequo lipiec oraz grudzień, również atrakcyjnie prezentuje się styczeń ze średnią 2 proc. Tak jak w USA, najmocniej tracącym miesiącem w historii WIG20 okazał się wrzesień (-3,3 proc.), chociaż inwestycje w maju i czerwcu również straciły ponad 2 proc.

Podejmowane są próby wyjaśnienia tych niewątpliwych anomalii rynkowych. Efekt grudnia jest wyjaśniany poprzez fakt, że fundusze do końca roku wstrzymują się z wyprzedażami, aby wykazać jak najlepsze wyniki roczne zarządzanych portfeli (tzw. window dressing). Ważne są także względy podatkowe, gdyż inwestorzy, którzy przeczekają końcówkę roku i nie sprzedadzą akcji, będą mogli dysponować „odroczonym" o cały rok podatkiem (o ile posiadają zyski).

Efekt stycznia jest niejako kontynuacją efektu grudnia. To występująca na początku roku „błyskawiczna" hossa na rynkach kapitałowych, wywołana realizacją nowo realizowanych strategii inwestycyjnych, zwłaszcza przez inwestorów instytucjonalnych, uzupełniających portfele inwestycyjne. Często strategie te dotyczą odkupu akcji małych spółek, które sprzedano w grudniu (walory małych, bardziej ryzykownych spółek, źle wyglądają w rocznych sprawozdaniach).

Wymienione zjawiska potwierdza proste badanie przeprowadzone na warszawskim indeksie blue-chipów WIG20 w całym okresie jego dotychczasowego publikowania (od 1994 r.). Dla poprawy wiarygodności wyników wzięto dodatkowo pod uwagę okres od czerwca 1996 r. do  czerwca 2013 r., ponieważ do 1996 r. akcje nie były notowane w systemie ciągłym, a rynek był niedojrzały (wyniki sumaryczne przedstawiające rzeczywiste zmiany środków pieniężnych inwestorów prezentuje tabela nr 2).

10 miesięcy wolnego

Mimo krótszego zaledwie o dwa lata okresu, stopa zwrotu z WIG20 różni się znacząco – niemal 2,5-krotnie. Powodem takiej rozbieżności jest głównie słaba koniunktura na giełdzie w ostatnich latach. Co ciekawe, nawet w krótszym okresie trzymanie akcji w styczniu wygrywa z benchmarkiem o ponad 30 pkt proc. Obrazuje to dużą wrażliwość wyniku na zmianę założeń. Takich wątpliwości nie budzi natomiast efekt grudnia. Inwestowanie i trzymanie akcji w tym miesiącu okazuje się niezwykle opłacalne. O ile w dłuższym okresie różnica między stopą zwrotu a wynikiem WIG20 to 23,9 pkt proc., to już w latach 1996-2013 przewaga na korzyść badanej strategii zwiększa się do blisko 108 pkt proc. Rajd św. Mikołaja jest chyba najbardziej popularnym z efektów sezonowych, co nie oznacza, że przestał być skuteczny. Wielu analityków ocenia, że efekt stycznia jest wynikiem dobrych nastrojów grudniowych i swoistym przedłużeniem „rajdu". Inwestując w akcje tylko w tych dwóch miesiącach, można po pierwsze osiągać zdecydowanie lepsze wyniki od indeksu, a po drugie mieć 10 miesięcy „wolnego".

Za tydzień, W drugiej części artykułu, kolejne efekty kalendarzowe oraz oparte na nich strategie inwestycyjne.

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?