Rząd może pomóc ochronić OFE przed zniknięciem – znosząc czasowo zakaz akwizycji. Ponadto agenci funduszy powinni mieć możliwość pośredniczenia w przekazywaniu do ZUS decyzji ubezpieczonych o pozostaniu w OFE.
Po przedstawieniu przez rząd reformy systemu emerytalnego indeks warszawskiego parkietu WIG20 spadł w ciągu dwóch dni aż o 7 proc. i to w okresie, gdy większość europejskich giełd odnotowywała zwyżki. Tak silnych spadków nie było nawet w 2011 r. na giełdzie w Budapeszcie, gdy Viktor Orbán ogłosił bardziej radykalny program reformy emerytalnej, polegający de facto na nacjonalizacji środków będących w dyspozycji tamtejszych OFE. W pierwszych dwóch dniach po ogłoszeniu zmian główny indeks budapeszteńskiej giełdy spadł jedynie o 5,4 proc.
Reakcja inwestorów na GPW może być jednak przesadzona, gdyż ostateczny wpływ zmian w OFE na rynek akcji zależy od decyzji Polaków w kwestii wyboru sposobu oszczędzania na emeryturę. A ta zależy od wielu czynników: zakresu kampanii informacyjnej funduszy, sposobu zgłaszania decyzji o pozostaniu w OFE, a także od samych preferencji emerytalnych Polaków.
Ilu Polaków potrzeba, aby obronić OFE
Rząd chce wprowadzić tzw. suwak bezpieczeństwa, czyli stopniowe przekazywanie składek z OFE do ZUS już na 10 lat przed przejściem na emeryturę. To duży cios dla funduszy, powoduje bowiem znaczny odpływ kapitału. Jego najsilniejszy efekt fundusze odczują tuż po wprowadzeniu reformy, gdy będą musiały przekazać składki nie tylko tych osób, które w 2014 r. przejdą na emeryturę, ale także znaczną część kapitału zebranego przez Polaków, którzy dopiero w kolejnych latach uzyskają prawo do świadczeń. Przykładowo, jeżeli komuś w momencie wprowadzenia reformy brakowałoby sześć lat do emerytury, to OFE musiałyby odprowadzić do ZUS aż jedną szóstą z jego składek. W efekcie tylko w przyszłym roku OFE będą musiały przekazać do ZUS 4,4 mld zł, z czego blisko 700 mln zł to pieniądze na wypłatę świadczeń osobom przechodzącym w 2014 r. na emeryturę.
Przyszły los funduszy zależy zatem od tego, czy dziurę powstałą w wyniku oddziaływania „suwaka" uda się załatać nowymi wpływami ze składek. Gdyby wszyscy Polacy zdecydowali się dalej oszczędzać w funduszach, to napłynęłoby do nich w 2014 r. 11,3 mld zł składek. Na taki wybór nie ma jednak co liczyć, gdyż od kilku lat spada zainteresowanie obywateli sposobem, w jaki oszczędzają na emeryturę. Jeszcze w 2009 r. OFE wybrało samodzielnie 81,1 proc. osób zaczynających oszczędzać na emeryturę. Jednak już w 2012 r. proporcje te uległy odwróceniu i aż 79,3 proc. przyszłych emerytów została wylosowana przez system, bo nie zgłosili, do jakiego funduszu mają trafić ich oszczędności. To wskazuje, że również liczba osób, które zgłoszą do ZUS chęć pozostania w OFE, będzie niska. Wniosek ten znajduje potwierdzenie w badaniach CBOS – oszczędzanie w OFE wybrałoby jedynie 36 proc. z 15 mln Polaków, którzy przekazują regularnie składki do funduszy.