Wyjątkiem były Niemcy, gdzie 10-letni punkt na krzywej przesunął się o 1–2 pkt baz. w górę, do 0,31 proc. W USA analogiczna rentowność spadła o 6 pkt baz., do 1,66 proc. Działo się tak mimo publikacji mocnych danych makro. Można z tego wysnuć wniosek, że rynek jest coraz bliżej punktu równowagi, który dyskontuje pozytywny scenariusz wyjścia z pandemicznego kryzysu.
Choć makro jest mocne, a inflacja CPI i PPI nadal pną się w górę, inwestorom musi dawać do myślenia zachowanie inflacji bazowej oraz fakt, że najszybciej rosną ceny na poziomie producentów. Z drugiej strony mocniejszy wzrost PPI w porównaniu z cenami konsumpcyjnymi może wskazywać, że istotną rolę grają tym razem ograniczenia podażowe związane z powtarzającymi się zamknięciami różnych sektorów gospodarek, a nie tylko strona popytowa, jak do tej pory. Zarówno skok cen paliw, jak i spadek produkcji są, jak się wydaje, czynnikami o charakterze jednorazowym i nie będą napędzać inflacji cały czas. To kolejny argument dający do myślenia i zapewne zmniejszający skłonność do pozbywania się obligacji.
Gra pod wzrost rentowności trwa co najmniej od początku 2018 r. Jeżeli przyjrzymy się pozycjom spekulacyjnym na amerykańskie kontrakty na obligacje, to okaże się, że co prawda pozycja jest nadal ujemna netto, ale od początku tego roku powoli maleje. Jeżeli trend ten się utrzyma, to zamykanie tych pozycji będzie generowało stały popyt na kontrakty i znajdzie natychmiast odbicie w popycie na obligacje.