Kluczowe po spotkaniu OPEC+ jest określenie „dobrowolne” cięcie produkcji. W praktyce daje ono duże pole do manewru i spekulacji rynkowych.
– Ruch spadkowy na rynku ropy odzwierciedla zarówno brak wiary w to, czy nowe ustalenia będą skrupulatnie przestrzegane, jak i obawy przed tym, czy będą one w odpowiedni sposób mierzone – wskazuje Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ. Pytanie o podaż surowca to tylko jedna strona medalu. Wielką niewiadomą jest również to, jak w kolejnych miesiącach będzie kształtował się popyt. Jak podkreśla Sierakowska, oczekiwania rynkowe mówią o istotnym hamowaniu popytu, którego nie będzie w stanie zrównoważyć nawet cięcie produkcji.
– W Chinach przeważają dane makro świadczące o słabości tamtejszego sektora przemysłowego. Obawy dotyczą także amerykańskiej gospodarki, po której coraz wyraźniej widać efekt spowolnienia wywołanego wysokimi stopami procentowymi. W kontekście USA nie pomaga fakt rosnącego tamtejszego wydobycia ropy naftowej.
W piątek firma Baker Hughes podała, że liczba funkcjonujących punktów wydobycia ropy w USA wzrosła do 505, czyli do najwyższego poziomu od września – podkreśla przedstawicielka DM BOŚ. Znamienny jest również fakt, że rynek ropy w ostatnim czasie całkowicie praktycznie zignorował inne czynniki, które teoretycznie mogłyby wpłynąć na cenę.
– Ceny ropy praktycznie nie zareagowały na wzrost napięć politycznych na Bliskim Wschodzie. Po tym, jak USA poinformowały o atakach na statki handlowe w rejonie południowego Morza Czerwonego przez jemeńskie bojówki Huti, pojawiły się obawy o eskalację konfliktu między Hamasem a Palestyną.