W środę RPP utrzymała stopy procentowe na dotychczasowych poziomach. Czy słusznie?
Decyzja była zgodna z tym, czego spodziewał się rynek. Jeszcze jeden bądź dwa miesiące temu były wątpliwości, czy RPP wstrzyma się z kolejnymi podwyżkami, natomiast po ostatnim odczycie inflacji nieco poniżej oczekiwań (17,4 proc.) było już dość prawdopodobne, że stopy nie wzrosną. Rynek przyjął to spokojnie. Podwyżek wciąż nie można jednak wykluczyć. Prezes Glapiński utrzymuje, że cykl podwyżek nie zakończył się ostatecznie, choć upiera się, że polityka monetarna osiągnęła cele. Do tego WIBOR mocno urósł, co przyniosło podwyżki lokat w bankach i sprawiło, że część środków tam trafia, a więc mniej jest ich w obiegu, co działa dezinflacyjne. To, co mogła zrobić polityka monetarna, dokonało się. Jeśli cofniemy się o kilkanaście miesięcy, to przypomnę, że zapowiadałem wzrost inflacji, z kolei prezes Glapiński był odmiennego zdania. Dziś jestem jednak przekonany, że polityka niepodnoszenia stóp jest sensowna na ten moment. Zobaczymy, jak zareagują ceny po zdjęciu tarcz. Jeśli okaże się, że inflacja nam ucieka i przekracza 20 proc., Rada mogłaby jeszcze zdecydować się na podwyżki. To jednak nie jest mój scenariusz bazowy – myślę, że będzie dobrze. Po zdjęciu tarcz inflacja skoczy, ale raczej nie przekroczy 20 proc.
Kiedy możliwe są zatem obniżki stóp procentowych?
Musimy obserwować to, co będzie działo się w II półroczu przyszłego roku i czy rzeczywiście – jak zakładają projekcje NBP – dojdzie do gwałtownego spadku inflacji. Ja takim optymistą nie jestem. Spodziewam się, że średniorocznie w 2023 r. inflacja będzie wciąż powyżej 10 proc. Spadek będzie, ale nie tak mocny, jak przewiduje NBP. A to oznacza, że miejsca do obniżek stóp procentowych nie widzę. Z drugiej strony w dzisiejszych czasach prognozowanie na 12 miesięcy wprzód jest jednak bardzo trudne, bo ostatnie lata pokazały, że czarne łabędzie mamy co chwilę – był koronawirus, a teraz wojna.